„Monument 14” jest najbardziej
znaną książką pióra amerykańskiej pisarki, Emmy Laybourne. Ja także poznałam ją
przy tej właśnie lekturze. Przyznaję,
po tej książce nie będziecie płakać w poduszkę, myśląć „czemu oni nie są
razem?!”. Tutaj chodzi o coś zupełnie innego.
Historia zaczyna się całkiem zwyczajnie.Tylko pozory? Zdecydowanie!
Dzieci z podstawówki, gimnazjum i
liceum jadą do swoich szkół. Gdy na ziemię zaczyna spadać ogromny, śmiercionośny
grad, część grupy i nauczyciel giną, a sześcioro licealistów, dwójka
gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci chroni się w pobliskim
supermarkecie.
Gdy wydaje się, że najgorsze już za nimi, z radia dowiadują się o groźnej
broni chemicznej, wydostającej się z ośrodka wojskowego.
W zależności od grupy krwi ludzie stają się agresywni, dostają krwotoku,
tracą zdolność posiadania dzieci lub mają zwidy i paranoje.
Tymczasem w supermarkecie powoli zaczyna działać prawdziwa
społeczność. Starsi dbają o młodszych. Wybierani są przywódcy. Ukazują się
prawdziwe przyjaźnie i miłości.
Pewnego dnia nastolatkowie dowiadują się o możliwości ucieszki z Monumentu
i powrotu do normalnego życia... Jak jednak pokonać setki kilometrów w kraju
zniszczonym śmiercionośnym wirusem, który może zmienić Twojego najlepszego
przyjaciela w zabójcę?
Fabuła
Muszę przyznać, że bardzo oryginalna. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek z
Was słyszał o pomyśle społeczności dzieci żyjącej w supermarkecie.
Głównym narratorem jest Dean, licealista prowadzący dziennik. To właśnie z
jego zapisków poznajemy każdego z bohaterów i każdą przygodę, jaka im się
przytrafiła.
Emmy miała ciekawy, niebanalny pomysł i moim zdaniem genialnie przeniosła
go na papier. Ukazała myśli i wahania, a także tęsknotę i strach bohaterów.
Ogromnym plusem „Monumentu” jest niezmienienie nastoletnich bohaterów w
dorosłych. Cieszę się, że pani Laybourne wykreowała każdą postać na dziecko lub
nastolatka, a nie zmieniła każdego z nich w dorosłą lecz niepełnoletnią postać.
Mimo, że pomysł życia w supermarkecie wydaje się być z początku ciekawy, lecz potem nieco nużący-no
bo co można robić przez kilkanaście dni w supermarkecie? Jeść, bawić się i
korzystać z okazji?-autorka nie zanudza nas ani na chwilę, nie pozwalając
bohaterom, a także nam, czytelnikom, popaść w rutynę.
Istnieją książki pełne magii, fantastyki i akcji, gdzie logiczne jest, że
nie będziemy się nudzić. Znacznie trudniej jest stworzyć historię, gdzie tempo
i akcja nie zwalniają, chociaż,jak się wydaje, niewiele się w niej dzieje. Za
to ogromny, ogromny plus.
Ocena: 4/5
Bohaterowie
Na okładce napiasne jest:” Świetnie
przedstawieni młodzi bohaterowie, ze swym charakterystycznym językiem,
buzującymi emocjami i odmiennymi osobowościami (...) sprawią, że czytelnicy nie
będą mogli oderwać się od lektury!”. Mimo, iż recenzje innych nie zawsze do
mnie trafiają, z tą muszę się zgodzić całkowicie.
Pokochałam każdego z bohaterów osobno, nawet tych „złych”, co naprawdę
rzadko mi się zdarza, więc ogromne brawa dla autorki J Każda postać wykreowana jest na
oryginalną, inną niż wszystkie. Moją ulubioną postacią niemal od razu stał się Niko. Czy Niko zapunktował u mnie z powodu imienia (dziwnym trafem podobnego do Nica z PJ)? Możliwe... ;)
Były oczywiście postacie, które mi się nie spodobały ze względu na czyny
czy charakter, ale i tak nie mogę napisać, że ich nie polubiłam.
Jedynym wyjątkiem był Jake,jeden z licealistów. Mimo, że momentami wydawał się być w miarę normalnym chłopakiem, którego da się polubić, nie mogłam wybaczyć jednego z czynów [nie mówię o który mi chodzi, aby nie zrobić spojlerów, ale wydaje mi się, że ci, co czytali, wiedzą, o co mi chodzi ^^ ]. Mimo to uważam bohaterów za największą zaletę tej historii.
Jedynym wyjątkiem był Jake,jeden z licealistów. Mimo, że momentami wydawał się być w miarę normalnym chłopakiem, którego da się polubić, nie mogłam wybaczyć jednego z czynów [nie mówię o który mi chodzi, aby nie zrobić spojlerów, ale wydaje mi się, że ci, co czytali, wiedzą, o co mi chodzi ^^ ]. Mimo to uważam bohaterów za największą zaletę tej historii.
Ocena: 5/5
Styl
pisania
Muszę przyznać szczerze: nie bardzo polubiłam styl pisarski Emmy Laybourne.
Według mnie lepszym pomysłem byłoby opowiadanie z punktu widzenia
trzecioosobowego, gdyż Dean momentami pisał nieco chaotycznie, czasem po prostu
się gubiłam.
Najbardziej denerwowały mnie jego opisy o Astrid, dziewczyny, w której
główny bohater jest zakochany. Okej, rozumiem, że Deanowi się podoba, nic do
tego nie mam (mimo, że zdecydowanie im nie kibicowałam :D ), ale jego zapiski
na temat tego, jaka to ona jest świetna, przepiękna, idealna i perfekcyjna,
czasem nudziły. Przynajmniej mnie.
Na szczęście tych opisów zbyt wiele nie było, więc nie mogę ich uznać za
niewiadomo jak wielki problem.
Ocena: 3/5
Okładka
Bardzo mi się spodobała. Idealnie oddaje to, o czym czytamy. Tajemnicza,
trochę groźna. Idealnie dopasowane ciemne kolory. Świetnym pomysłem było też
dodanie małej mapki supermarketu (z której i tak nie korzystałam, ale ćsii. Ja
nie korzystam z map. Pomysł dobry-to najważniejsze).
Jedyne, do czego mogę się przyczepić przy oprawie wizualnej to czcionka.
Była ona zbyt...cienka, jak dla mnie. Przez to nie zawsze dobrze mi się
czytało, ale było to tylko na początku, ponieważ potem jakoś się
przezwyczaiłam. Poza tym-super.
Ocena: 4/5
OCENA KOŃCOWA: 16/20
PODSUMOWANIE: „Monument
14:odcięci od świata”Emmy Laybourne to z pozoru lekka książka, kryjąca w sobie
jednak nutę grozy i chęci przetrwania. Na długo pozostaje w pamięci, a
czytelnik przez całą książkę wierzy w historię bohaterów.