Czyli ilu jeszcze książek potrzebuję żeby przekonać się, że obyczajówki nie są dla mnie.
27-letnia Lou Clark nadal mieszka z rodzicami, nie jest pewna co do uczuć jakie żywi do swojego chłopaka, a na dodatek traci pracę. Aby utrzymać rodzinę-mamę, siostrę i jej synka oraz tatę- postanawia zatrudnić się jako opiekunka niemal całkowicie sparaliżowanego Willa. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem- jej podopieczny jej sarkastyczny, niemiły i sprawia, że dziewczyna czuje się jak idiotka. Na całe szczęście praca ma trwać tylko 6 miesięcy, do 13 sierpnia-Lou kupiła nawet specjalny kalendarz na którym odlicza czas do tego wspaniałego dnia. Jak było do przewidzenia, w międzyczasie granica między pracą a przyjaźnią (a później i miłością) zaciera się, a Clark poznaje straszny sekret Willa i jego rodziny. Czy będzie miała odwagę walczyć o ukochanego? Mierząc się równocześnie z demonami przeszłości będzie musiała przekonać go, że ma po co żyć, że wypadek nie odebrał mu wszystkiego.
Fabuła
Sięgając po książkę wiedziałam, że to romansowa obyczajówka i nie powinnam się po niej spodziewać zbyt wiele. No ale że aż tak? Pierwsze 200 stron było prawdziwym wyzwaniem. Gdyby nie ta światowa sława napewno bym jej nie skończyła (w sumie nawet bym po nią nie sięgnęła). Końcówka, a zwłaszcza poznanie sekretu Willa trochę poprawiało całokształt, ale jestem negatywnie zaskoczona jakością tak sławnej teraz powieści.
Pomysł autorka miała dobry. Niepełnosprawność to rzadki temat w chyba wszystkich gatunkach. Dlaczego? Nie jestem pewna, chyba dlatego, że ciężko się o tym pisze. Bohaterowie nie mogą mieć wspaniałych, heroicznych przygód. Ja to rozumiem. Ale rzadko kiedy tak się nudzę przy jakiejkolwiek pozycji.
Lou miała za zadanie pocieszyć Willa, wnieść do życia trochę rozrywki. Ale to, co ona robiła miejscami było nawet żałosne. Nie chcę Wam mówić o który moment dokładnie mi chodziło, ale mam wrażenie, że w myślach pani Moyes to wszystko wyglądało lepiej.
Pisałam, że końcówka działała na plus. Kto czytał ten wie w jakim sensie-wolałabym, żeby to wszystko skończyło się inaczej, ale przynajmniej autorce udało się mnie zadziwić.
Ocena: 3/5
Bohaterowie
Oho, bohaterowie, wisienka na torcie. Głupi do kresu możliwości.
Nie wiem kogo nie lubię bardziej- Willa czy Lou, którzy dosłownie wyłazili ze skóry żeby mnie zdenerwować i wychodziło im to naprawdę dobrze. Jak opisać te dwójkę jednym zdaniem? Prześcigają się z próbie zmiany stylu życia tego drugiego równocześnie wściekając się, że druga osoba robi to samo. Może to brzmi trochę naciąganie, ale taka jest prawda. Clark robi wszystko, aby zapewnić mu rozrywkę- np. zabiera go na wyścigi konne w ogóle nie pytając o jego zainteresowania, więc, co oczywiste, jej podopieczny wścieka się, że nie pyta go o zdanie i decyduje za niego.
Z drugiej strony Will nawet nie zachęca, ale naciska na opiekunkę, żeby miała odwagę się w życiu zabawić, żeby zaczęła robić coś szalonego. W międzyczasie Clark denerwuje się, że jak to ktoś ma jej mówić co ma robić. Można? Jak widać, można.
Okej, wypadałoby zwrócić uwagę, że nie mieli łatwego życia. Ona przez pewne wydarzenie z przeszłości, on dlatego, że mając wszystko został niemal z niczym. Obojgu współczułam, ale to nie znaczy, że wybaczyłam im ich zachowanie.
Dalej, w książce znajdziemy rodziców Willa i Lou, także, jakby to powiedzieć, nieidealnych. Widać było, że nie rozumieją swoich potomków. Zakładam, że chcieli dla nich jak najlepiej, a jako ludzie nie byli źli (w większości), ale czy przez głupotę, czy przez strach, nie wiem, nie byli wsparciem, jakiego główni bohaterowie poszukiwali.
Mimo tych wszystkich wad wszyscy bohaterowie mają jedną zaletę. Są naprawdę, naprawdę dobrze wykreowani. Każdy jest inny, wyrazisty i prawdziwy. Jak miło w końcu coś pokomplementować :D
Ocena: 1.5/5 (za to wykreowanie)
Styl pisania
Dobra, myślicie, ponarzekała trochę, to może jej przejdzie. Niespodzianka, nie przejdzie!
Wyobraźcie sobie tort. Taki weselny, urodzinowy, jak wolicie. Już? To teraz wyobraźcie sobie jego smak-gorzki, mdły i zupełnie nietrafiający w Wasz gust. Gotowe? To była fabuła. Dalej mamy wisienkę, która zupełnie tam nie pasuje i jeszcze bardziej psuje całokształt. Zrobione? Oto bohaterowie. A teraz czas na posypkę-coś, co mogło wszystko uratować, ale kiedy myślicie, że gorzej być nie może, trafiacie właśnie na nią. Przedstawiam Wam styl pisania.
Jak wiemy, styl, jakim napisana jest książka, może wszystko uratować lub zniszczyć. Okej, wykreowanie bohaterów, prędkości i ilość akcji też się liczy, ale to właśnie nasza posypka zwykle stawia kropkę nad "i". Niestety, autorce ta kropka wyszła jakaś koślawa, brzydka i krzywa.
Ciekawe czy to, że hisorię opowiada Lou coś zmienia. Jak wiecie, nie przepadam za nią, ale mam wrażenie, że moje odczucia co do niej nie wpływają na (nie)ciekawość sposobu opowiadania.
Ocena: 1.5/5 (Halo, halo, uwaga, właśnie po raz pierwszy w historii bloga zeszłam poniżej dwójki!)
Okładka
Nie znudził Wam się jeszcze ten tort? Mam nadzieję, bo znów do niego wrócę, ale spokojnie, po raz ostatni :D Gdyby to wspomniane wyżej ciasto było brzydkie, rozpadające się, pewnie w ogóle byście po nie nie sięgnęli, prawda? Wszystko "zawdzięczamy" okładce, czyli wyglądowi. Tutaj graficy, według mnie, mocno się postarali, bo oprawa graficzna jest przyjemna dla oka, strony są normlanie zszyte, czcionka jest w porządku. Fajne jest też to, że zdjęcie płynnie przechodzi na tył okładki- rzadko zdarza mi się spotkać z takim czymś, ale według mnie to ciekawy pomysł.
Jedynce, co mi się nie podoba, to sukienka Lou i sposób jej uczesania-ale to tylko i wyłącznie moje odczucia. Chociaż, kiedy wspomniałam o tym koleżance dowiedziałam się, że główna bohaterka w filmie wcale tak nie wygląda. Ja filmu nie oglądałam, więc nie wiem, ale cieszę się z tego :D Ten plus, że Will jest przystojny, bo kilka razy było to wspomniane ;)
I, uwaga, mówię tu oczywiście o okładce filmowej, bo ta stara (KLIK) podoba mi się...mocno, mocno średnio :D
Ocena: 4/5
OCENA KOŃCOWA: 10/20
PODSUMOWANIE: "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes to popularna, ale nudna książka z głupimi bohaterami i mdłym stylem pisania. Całość ratuje zakończenie i tematyka, ale według mnie mimo to nie warto sięgać po tę pozycję. Początek strasznie, strasznie wynudza, ale na szczęście od około 200 strony da się już czytać-pytanie tylko czy warto się męczyć?
Czy tak niska ocena jest spowodowana, po pierwsze, moimi wysokimi wymaganiami, a po drugie tym, że zwyczajnie obyczajówek nie lubię? Może. Nie wiem. Wiem tylko, że to lektura nie dla mnie i jej nie polecam.
~~
Hej wszystkim!
Przepraszam fanów za tak niską opinię, ale ta światowej sławy pozycja po prostu do mnie nie przemówiła :D Ja osobiście uważam, że nie warto tracić na nią czasu, ale wiem, że dla wielu to ulubiona książka... Decyzja należy do Was. Może znajdziedzie coś dla siebie? :)