8/25/2016

Taki szczególny dzień...

Dzisiaj jest taki szczególny dzień.
Dla większości z Was to pewnie symbol kończących się wakacji lub po prostu kolejny, nudny, niczym nieróżniący się czwartek (tak, jest czwartek, a mówię o tym, bo w okresie wakacyjnym zazwyczaj umiem rozpoznać co najwyżej jaki jest miesiąc).
Ale dla mnie, co powtórzę po raz trzeci, dla mnie to dzień nie jak każdy inny. Dokładnie 25 sierpnia 2015 na moim blogu pojawił się pierwszy post z powitaniem.
Z tej okazji mam dla Was 3 niespodzianki. Jedną średnią , drugą małą, a trzecią całkiem sporą.
Pierwszą jest podsumowanie, co się tu przez cały, okrągły rok wydarzyło. Okej, zaczynamy.

Skąd w ogóle pomysł na bloga? Mówiłam o tym w Tagu, ale że ostatnio pojawiło się tu parę nowych gości, powtórzę- ja sprzed roku bardzo lubiła oglądać Maję K (i w sumie ja dziś nadal to robi). No więc taka ja pomyślała sobie jak by to musiało być fajne mieć swoich widzów/czytelników, komentarze, dalej może współpracę ..no i się zaczęło.
Pierwsze recenzje to jakieś złe zło. Pomieszanie czcionek i...no, w ogóle do tego nie wracajmy, dobra? Powinnam je jak najszybciej usunąć, a co najwyżej porządnie poprawić.
Na początku chciałam być anonimowa. Nie planowałam chwalić się każdemu na około, że mam bloga. Jakoś tam się stało, że dowiedziały się o tym dwie osoby. Pierwszą była Hania, którą znacie, bo dodała tu chyba 3 posty i ogólnie ogarnęła wygląd, za co dziękuję, bo to zdecydowanie nie moja działka te wszystkie kody i inne tego typu zabawki. Do mnie należy kiwanie głową i przytakiwanie że tak, podoba mi się :D I możliwe, że nic by się nie zmieniło, gdyby tym drugim kimś nie była moja nauczycielka angielskiego, która stwierdziła, że świetnym pomysłem byłoby rozgłaszanie każdemu, że taka Pola z IIa prowadzi bloga. Pozdrawiam serdecznie :)
Potem wszystko jakoś ruszyło. Zyskałam jednego i pierwszego stałego czytelnika, Selenę Felston, która co prawda nie komentuje juz wszystkich moim wypocin ale mam nadzieję, że czasem tu zagląda. To dzięki niej nie usunęłam mojego zakątka internetu, kiedy myślałam, że to wszystko nie ma sensu.
Potem pojawili się inni. Jest ich za dużo, żeby wymienić wszystkich, ale dziękuję Tris, missBooks i Viks, które komentują chyba wszystko, co tu powstaje. Dziękuję <3
Około 2 miesięcy potem, o ile się nie mylę 6 listopada, czyli dzień przed moimi urodzinami, dostałam się do Book Touru Tajemnego Ognia. To był pierwszy raz, który mój blog dał mi coś więcej niż tylko radość z każdego komentarza. Dostałam nową książkę, doświadczenie i wspomnienie.
W grudniu, za namową Hani, założyłyśmy funpage'a na Facebooku. To wstyd i hańba, ale nic tam się nie dzieje. Spróbuję to poprawić, serio.
Luty i jego okolice to dość ciężki okres. Miejscami były tylko 2 posty miesięcznie, straciłam jakoś chęć do tego wszystkiego.
Na szczęście mi przeszło.
Ważnym miesiącem był też maj- większość pewnie wie, że w Warszawie, czyli mieście w którym mieszkam odbyły się WTK, Warszawskie Targi Książki. Dzięki temu, że jestem blogerem nie dość, że dostałam wstęp za darmo, to jeszcze taką mega wyglądającą plakietkę z napisem "media" (wiecie, jakie to cudne uczucie łazić po Wawie z plakietką "media"? <3)

Nie wiem kiedy przestałam być takim początkującym blogerem, kiedy średnia z jednego, dwóch komentarzy na post skoczyła do, powiedzmy, siedmiu. Mam wrażenie, że stało się to tak nagle choć wiem, że na tą zmianę pracowałam przez niemal cały rok.
I oto jestem tu.
Mam te swoje 834 komentarze, z czego Wy napisaliście ich 417, bo jak obiecałam, odpisuję na każdy- to było moje postanowienie na początku, możecie się o tym przekonać czytając mój pierwszy post.
Niemniej cieszę się też z 13278 wyświetleń, choć oczywiście część z nich jest moich, ile- nie wiem.
Tak samo miło patrzy się też na 66 obserwatorów. Nie jestem pewna, czy to dobry wynik, bo nie mam porównania, ale mnie cieszy. Serio, dziękuję każdemu obserwatorowi :)
Dumna mogę być też (chyba) z 70 postów, co daje prawie 6 (bo 5,8, leniwa ja musiałam policzyć na kalkulatorze xD) postów miesięcznie.
Ogólnie dumna czuję się ze wszystkiego. Z każdego posta, każdej recenzji, każdej nominacji do LBA od któregoś z blogerów, każdego komentarza.
Dziękuję, skończyłam :D

Drugą, taką malutką niespodzianką są screeny z mojej strony bloggera, tak gdyby kogoś ciekawiło jak to wygląda :)



Dobra, czas na to coś większego, nie zdziwiłabym się, gdyby większość z Was czekała szczególnie na to :D
Co będzie do wygrania? Książka.
Co trzeba będzie zrobić? Napisać Złoty Komentarz. 
Co to wszystko znaczy? 
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu :D
Serio, teraz się niczego nie dowiecie, bo nic nie jest jeszcze przygotowane. Nie wiem kiedy ukażą się dokładne informacje, ale w od następnego poniedziałku do niedzieli napewno ;)

Okej, to ja już nie przedłużam. Mam nadzieję, że nie zanudziła Was historia mojego bloga, bo dla mnie to było fajne doświadczenie (w sensie takie wspominanie :D) i z pewnością powtórzę je za rok.
Właśnie, za rok... Jak sądzicie, co znajdzie się w takich wspomnieniach? Pierwsza współpraca? Spotkanie się z czytelnikiem na żywo? Nominacja do jakiegoś konkursu? Setka obserwatorów? Jestem strasznie ciekawa <3

8/18/2016

(#36) "Wyścig śmierci" M. Stiefvater

O "Wyścigu śmierci" po raz pierwszy usłyszałam dość dawno, ale jakoś nigdy nie mogłam go dostać- aż do niedawna, bo dzięki moim ukochanym wymianom książkowym w końcu trafił on w moje ręce. Dalej, znowu musiał czekać na swoją kolej,  bo wiecie, książkom z biblioteki kończy się termin i takie tam... Aż w końcu, czystym przypadkiem, zabrałam go na wyjazd. I powiem Wam, że to jest dobre. Naprawdę, naprawdę dobre. 
Na wyspie Thisby co roku odbywa się Wyścig Skorpiona. Jeźdźcy na swoich potężnych, niebezpiecznych rumakach- koniach wodnych, legendarnych each uisce ścigają się do mety. Zasady są proste- zwycięzca bierze wszystko, a o kolejnych miejscach można powiedzieć, że ryzykowali swoje życie za nic. 
On, Sean Kendrick zwyciężył w Wyścigu już cztery razy. Świetnie rozumie konie, kocha je i szanuje, a jego ulubieńcem jest krwiście czerwony Corr- to na nim chłopak odnosił każde ze zwycięstw. W tym roku wszystko jednak się zmienia. Sean będzie musiał wygrać nie tylko dla siebie, ale aby uratować ukochanego- i jedynego- przyjaciela, swojego konia, a do tego pojawi się jeden czynnik, którego nikt nie przewidział... 
Ona, Kate "Puck" Conolly jest pierwszą kobietą, która odważyła się wziąć udział w tym śmiercionośnym wydarzeniu. Nie robi tego jednak dla czystej zabawy- wygrana pozwoliłaby jej rodzinie zachować dom i zwyczajne życie. Niestety, poza jawną dyskryminacją ze względu na płeć, będzie musiała kłopotać się z jeszcze jednym problem- sercowym. 

Fabuła 
Zacznijmy może od tego, że lubię konie (Nadal pamiętam największe marzenie pięcioletniej mnie- mieć własną stadninę pełną koni. Rodzina nadal życzy mi tego na niemal każde urodziny, mimo, że minęło 10 lat). Kiedyś były dosłownie całym moim życiem, a czytając tę książkę czułam się, jakbym znów była dzieckiem. I nie, raczej nie przez cukierkową fabułę czy śmiechy przy ognisku połączone z pieczeniem pianek i opowiadaniem sobie historii o księżniczkach, bo to nie ta tematyka. Chodzi o wszechobecne, dosłownie wszechobecne konie. Widać, że są głównym motywem tej historii- przyćmiewają nawet wątek miłosny. Czy to źle? Raczej nie, według mnie był to ciekawy pomysł pozwolić tym zwierzęciom grać tak dużą rolę. Ale, ale, żeby nie było, że to wszystko. Wspomniałam o wątku miłosnym i choć każdy wie, kto z kim będzie, poudawajmy wspólnie, że nie mamy o niczym pojęcia. Nie no, serio, CI bohaterowie tworzą jedną z najsłodszych par w historii. Obecnie są pierwsi w moim rankingu OTP, choć może kiedy emocje przygasną Percabeth wróci na swoje miejsce.  Mamy też oczywiście rywalizację. I Sean i Kate walczą o pierwsze miejsce w zawodach, gdzie, jak wspomniałam, może być tylko jeden zwycięzca. Ja osobiście troszkę bardziej trzymałam kciuki za Kendricka, mimo, że powinnam być za Puck, która bardziej tej wygranej potrzebowała. Ale to tylko patrząc z punktu widzenia praktyki, ja całym serduszkiem byłam za Seanem- zasłużył. 
A teraz, żeby tak już tylko nie gratulować, przejdę do tempa akcji. Mimo, że bardzo ładnie poprawiło się w końcówce (powiedzmy ostatnie 3/5 całej powieści), to początki były miejscami tak nudne, że moje myśli nieraz krążyły wokół ponad 8 na 10 na lubimyczytac pytając tylko "jak?". Na szczęście, jak mówiłam, tylko miejscami, a te wolne i lekko nużące momenty były szybko wynagradzane (chociaż mi do szczęścia wystarczył tylko rozdział z POV Seana). 
Ocena: 4/5

Bohaterowie 
Nie znudziło Wam się jeszcze moje gadanie o Seanie? Nie? 
To dobrze, bo Wyścig skończyłam  parę godzin temu i nie mogę przestać o nim myśleć. 
Słowem wstępu, to naprawdę ciekawa postać. Taka inna niż wszystkie, zwłaszcza, że znamy jego myśli. Jakby go opisać jednym zdaniem? Tajemniczy, skryty miłośnik koni, który całym sercem i całym sobą angażuje się w to, co robi, a najlepiej wychodzi mu rozszyfrowywanie i manipulowanie psychiką innych. Ha, udało się! Wiem, że ta ostatnia cecha może brzmieć trochę przerażająco, ale on po prostu zawsze wie kiedy, jak i w ogóle czy się odezwać, jak popatrzeć, jaki wyraz twarzy przybrać. A najlepsze, że robi to wszystko nieświadomie. Aha, no i podobno jest mega przystojny. 
Kate równie irytuje co daje się polubić. Podziwiam ją za cięty język, samodzielność i upór w dążeniu do celu, ale ma w sobie to coś, przez co nie ma szans stać się moją ulubioną bohaterką. 
Poza tymi dwoma w historii mamy dość sporo postaci. Jeden z moich ulubieńców, bogaty kupiec z Ameryki, Holly, bracia Kate, pracodawca Seana, mamy nawet proboszcza... Mimo, że występują tu bohaterowie z dość podobnym charakterem, których zwyczajnie od siebie nie odróżniamy, to ci główni są wykreowani bardzo dobrze. 
Ocena: 5/5

Styl pisania
Trochę jak z fabułą- na początku kulał, ale potem widocznie się poprawił. Niemal przez cały czas pisania tej recenzji zastanawiałam się, czy to przez niego pierwsze dziesiąt stron były takie nudne nie całkowicie zachęcające (bo "nudne" to źle słowo, serio, bywało gorzej). Wiecie, odjąć te punkty czy nie, był nawet plan dać obu kategoriom 4,75 żeby ocena końcowa była jak najwyższa. Ale, mimo że, przypominam, książka bardzo mi się podobała, byłoby to po prostu nie fair- nieciekawy początek to nie jest coś, co można dyplomatycznie przemilczeć. 
Warto jeszcze dodać, że pani Stiefvater ma ogromny talent do opisywania uczuć. Jeju, w końcówce, czyli w dniach przed wyścigiem jak i w jego trakcie denerwowałam się jak przy mało której książce! Nie żartuje, bolał mnie brzuch, a serce waliło mi jak przed jakimś występem. Wow, że się tak wyrażę, bo tego, co dokonała ta pisarka nie da się opisać słowami! 
Ocena: 4. 5/5

Okładka 
Tutaj chyba wszyscy się ze mną zgodzą- piękna. Kropla krwi w tytule, ogólnie jego czcionka, kolorystyka, postać na okładce, tło, kolorystyka, tajemnicze symbole, kolorystyka, opis na końcu... Mówiłam coś o kolorystyce? Jeśli nie, to powiem teraz, bo naprawdę strasznie mi się podoba :D
Ocena: 5/5

OCENA KOŃCOWA: 18.5/20
PODSUMOWANIE: "Wyścig śmierci" Maggie Stiefvater to cudowna książka o koniach, miłości, poświęceniu i ciężkiej pracy, w większości trzymająca w napięciu. Oferuje wachlarz porządnie wykreowanych bohaterów, w tym Seana, szczere emocje i piękną okładkę- serio, jeśli te trzy ostatnie czynniki Was nie przekonają to nie wiem, co jeszcze mogę napisać, aby zachęcić Was do tej pozycji. W trakcie czytania mamy na przemian ochotę śmiać się i płakać, jednocześnie z całych sił kibicując bohaterom (nie wierzę, po prostu nie wierzę, że ktoś chce, by TA para nie była razem), a końcówka dosłownie rozwala. Ja tam polecam ;) 

~~
Szczerze, cała ta recenzja była walką między odczuciami co do pierwszej połowy, drugiej i całokształtu. Wynik widzicie na górze ale nie mogę obiecać, że jest on sprawiedliwy. Aby przekonać się o co mi chodzi, po prostu przeczytajcie. Nie powinniście żałować. 

8/11/2016

The selection book TAG +Liebster Award (3)

Hej! ;) Dziś przychodzę do Was z tagiem, bo w sumie dawno nie było,a nie dość, że zostałam do niego nominowana (dzięki, Natalia ^^), to jeszcze powstał na podstawie "Rywalek". Wiem, że jakoś tak rzadko o tej serii na blogu wspominałam, ale jest naprawdę dobra i bardzo mi się podobała, więc...No, kończę już moje gadanie i zapraszam! :D
O co w skrócie chodzi? Wybieramy 10 książek, z nich losujemy przypadkową stroną i do pytania podstawiamy imię lub inna rzecz o której mowa, która pojawi się jako pierwsze. Chcecie się przekonać, jak to wygląda? Zapraszam! :D


Książki, które wybrałam to...
1.Zanim się pojawiłeś (KLIK)
2. Wszechświat kontra Alex Woods (KLIK)
3. Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata (KLIK)
4. Marsjanin 
5. Rebeliant (KLIK)
6. Królowa Tearlingu (KLIK
7. Girl online (KLIK)
8.Mechaniczny anioł
9.Dawca (KLIK)
10. Gwiazd naszych wina


  

1. Miejsce, w którym odbędą się Eliminacje 
Padło na "Zanim sie pojawiłeś". Drogą czystego losowania padło na...tor wyścigowy dla koni! Tak, wiem, mogło być lepiej, skoro sporo scen odbywa się w zamku, ale co poradzić. Chociaż, może będzie przynajmniej ciekawie i inaczej niż zwykle? :D

2.Król i królowa
Słowem wstępu król będzie pochodził z "Wszechświata", a królowa- z "Angelfall". Okej, władcą zostaje... pan Peterson, a jego żoną-(pomińmy, że początkowo wylosowałam Raffe'ego, okej?) Paige! :D Dość ciekawe małżeństwo, zważając, że nieszczęśliwym trafem on ma około 70 lat, a ona 7...Okej, skupmy się bardziej na ich rządzeniu królestwem. Sądzę, że pod tym względem to para idealna i ich lud może liczyć na szczęśliwe i spokojne życie.

3.Pokojówką zostanie...
Mark Watney z "Marsjanina"! O tak, czuję to! Ekhm, nie, to taki żart, nie czuję. Serio? Człowiek, który przez ponad 2 lata przeżył zupełnie sam na Marsie, tak kreatywny i przystosowany do ciężkich warunków facet na pokojówkę? Błagam, nie...

4. Gwardzistą będzie...
Day, jeden z dwóch głównych bohaterów "Rebelianta". Pomijając, że znając jego charakter raczej nie zgodziłby się służyć za ochronę jakmiś wysoko postawionym panienkom, jego zdolności nieraz mogłyby okazać sie niezbędne. Czyli, podsumowując, Day nie zostałby z (własnej woli) gwardzistą, ale gdyby tak się stało, radziłby sobie naprawdę dobrze :D

5.Biuletyn poprowadzi...
 Anders z "Królowej Tearlingu", kimkolwiek on jest :") Wybaczcie, ale to była jedna z tych dość pobocznych postaci, których się nie pamięta. Coś mi świta, że był albo kapłanem, albo bankowcem... W sumie wydaje mi się, że gdyby się postarali, to obaj daliby radę, więc uznajmy biuletyn za mający szansę przetrwać :D

6.Księciem szukającym swojej księżniczki zostanie...
Noah z  "Girl online", zakochany w głównej bohaterce. Czy to sie uda? Oczywiście! Nie mogłam trafić lepiej! Noah to taki Maxonowaty typ (a Maxona kochają wszyscy :D) Jak chłopak, który napisał dla swojej wybranki romantyczną piosenkę, "Jesienną dziewczynę", którą potem sam zaśpiewał, nie sprawdzi się w roli księcia szukającego swojej damy? 

7.Eliminacje wygra
Sophie z "Mechanicznego anioła"! Po cichu liczyłam na Tessę, ale trafiłam nawet lepiej. Sophia była zwykłą służącą, co prawda świetną postacią, ale w drabinie społecznej była dość nisko. Nie dość, że skromna i potrafiąca sobie radzić, to jeszcze czy kogoś nam nie przypomina? Jakiejś...jak jej tam, Americi? ;)

8. Główną rywalką o zwycięstwo będzie...
Fiona z "Dawcy". Jakoś tak mi pasuje, bo *nie powiem, albowiem spoiler, to aż smutne, serio, mam mega argument), więc trafiłam nieźle. Choć w sumie mogłam się tego spodziewać, bo ona i siostra głównego bohaterka były tam chyba jedynymi bohaterkami, których imię pojawiło się więcej niż raz :D

9.Wesele nowej parze zorganizuje...

Augustus, jak się pewnie domyślacie z "Gwiazd naszych wina". Znając jego koniec mogłoby się wydawać, że pomysł słaby, ale w kiedy tylko zaczynałam czytać wyrobiłam sobie jego obraz jako miłego, ciepłego chłopaka, a dalsza część i film tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu, więc...uznajmy, że to dobry wybór ^^

10. Nominacje, czyli gośćmi pałacu zostaną...
Kasia
i                        (po kliknięciu na imię przeniesiecie się do ich blogów, zapraszam bo warto <3 )
Ola 

~~ 

Ale, ale, to oczywiście nie wszystko! Teraz oto tutaj przed Wami druga część postu, a mianowicie LBA od Emilii (KLIK), za które też bardzo dziękuję :)

1.Książka, na któreś płakałaś
Wydaje mi się, że kiedyś gdzieśtam o tym wspominałam, chyba w poprzednim Tagu...Dobra, nie wiem, powtórzę- "Lek na śmierć". To znaczy nie płakałam tak normalnie, bo ja nie płaczę przy książkach, ale jedna łza chyba poleciała :D Czy dla kogoś, kto czytał, będzie zagadką w którym momencie chciałam jechać do tego Los Angeles czy gdzie tam autor jest i go zabić?

2. Masz jakieś zwierzątko, jeśli tak, to jakie?
A mam, od bodajże grudnia 2011 w naszym domu mieszka mały, uroczy holenderski królik miniaturka, Harry. Imię wybierał brat i do dziś nie wiem czy wzięło się od "Harry'ego Pottera" czy od Harley'a (tak, brat kiedyś kochał motocykle, teraz chyba mu przeszło). Cały czarno-biały, dość energiczny, ufny i przyjacielski- serio, jeśli nie macie żadnego zwierzaka, a rodzice nie zgadzają się na psa, królik powinien być idealny <3

3.Jaki jest Twój ulubiony aktor/aktorka?
Miałam kilku, ale teraz zdecydowanie na topie jest Thomas Brodie-Sangster. Może go kojarzycie, grał chociażby w "Więźniu labiryntu" czy ostatnich "Gwiezdych wojnach". W sumie aktor jak aktor, ale ma taki uroczy, brytyjski akcent i ogólnie przyjemnie się go w filmach ogląda :D
  (On ma tutaj około 26 lat, pozdrawiam)

 4.Co Cię denerwuje?
Brat. Wywyższanie się. Ocenianie bez znajomości całej historii. Używanie siły fizycznej jako siłę argumentów. I to chyba tak najbardziej, chociaż coś by się jeszcze pewnie znalazło ;D

5.Kto był Twoim idolem, gdy miałaś naście lat?
A jak ja nadal mam naście lat to się liczy? W sumie nigdy nie miałam żadnego sławnego na cały świat idola, którego chciałam naśladować. Zawsze starałam się wzorować na mamie i nadal próbuję, więc można powiedzieć że to moja idolka :D

6.Gdzie szukasz inspiracji do napisania swoich tekstów?
Nigdzie. Może gdybym pisała jakieś opowiadanie byłyby to zdjęcia czy prawdziwe życie, ale skoro większość moich postów tutaj to recenzje...O, inspiracji szukam w książce, którą opisuję.

7.Ile już prowadzisz swój blog?
A teraz uwaga, bo w tym miesiącu pierwsze urodzinki! ^^ Dokładnie 25 sierpnia 2015 roku dodałam tu swój pierwszy post. W sumie nie sądziłam, że po pierwsze wkręcę się w to aż tak bardzo, a po drugie, że będzie tu Was aż tylu <3

8.Co Cię skłoniło do założenia bloga?
Napewno była to moja miłość do książek i chęć polecenia innym tego, co przeczytać warto. Dalej, naoglądałam się tylu booktubów i przeczytałam tyle blogów, że stwierdziłam, że to musi być super i chcę robić to samo. I wiecie co? Miałam rację, to jest mega. Hej, jeśli jeszcze nie masz bloga leć go założyć, warto ;)
*Pozdrawiam Rico*

9.Jakie książki chciałabyś przeczytać ponownie?
Zwiadowców (nie wiem, czy dzieliłam się już moim postanowieniem: całą serię minimum raz na trzy lata), Opowieści z Narnii, Dawcę i Harry'ego Pottera. To moje takie obecne Must Remind :D

10.Czy ćwiczysz swoją pamięć?
Tak ogólnie to nie, ale podobno czytanie książek ją rozwija, więć...To zależy ;)

11.Czy lubisz, gdy Ci się zadaje pytania?
Kocham! I w prawdziwym życiu, i na blogu-lubię dzielić się moim punktem widzenia (a jeszcze bardziej go bronić), wypowiadać się na jakiś temat. Wydaje mi się, że mówiłam już o tym kilka razy na początku jakichś Tagów, wiecie, dlaczego je lubię i co sprawia mi w nich przyjemność.

NOMINUJĘ
Bookworm
Jill

MOJE PYTANIA
 1. Skąd pomysł na nazwę bloga?
2. Najzabawniejszy cytat, z którym się spotkałaś to...?
3. Twoja ulubiona piosenka, której możesz słuchać bez końca?
4. Wyobraź sobie, że masz 2 godziny czasu wolnego-ale takiego zupełnie, bez możliwości myślenia o przykrych sprawach itp i, powiedzmy, 500 zł które zniknie po upływie czasu (rzeczy kupione za nie też). Co robisz?
5. Od kiedy czytasz książki?
6. Czy gdybyś miała możliwość cofnięcia się w czasie, zrobiłabyś to?
7. Bez jakich 3 rzeczy nie wyjdziesz z domu?
8. Wolisz ebooki czy audiobooki?
9. Grasz w Pokemon GO? Co sądzisz o tej grze?
10. Do jakiej książki chciałabyś mieć grę z dodatkiem "go", jak w poprzednim pytaniu? (np. Harry Potter-> Harry Potter GO)
11.Wolicz czytać sama czy w towarzystwie?
Miłej zabawy ;)



 
   

8/03/2016

(#35) "Jestem Numerem Cztery" P. Lore


Całą serię (niestety nieskończoną, nad czym ubolewam do dziś) już czytałam, ale stwierdziłam, że wakacje to świetny moment, żeby ją sobie odświeżyć bo pamiętam, że mi się podobała. Czy moje odczucia co do pierwszego tomu są takie same?

Nastoletni bohater książki prowadzi...dość ciekawe życie. Kurczę, nawet nie mogę go nazwać po imieniu, bo zmienia je średnio raz w roku, może nawet częściej. Ale po kolei.
Tymczasowy John Smith nie pochodzi z Ziemi. Kilkanaście lat temu on i ośmioro innych dzieci wraz z ich opiekunami musieli się ratować ucieczką z Lorien, która po ataku Mogadorczyków (mieszkańców innej planety) zapadła w stan hibernacji. 
John ma numer Cztery. Co to oznacza? Chwilę przed przylotem na Ziemię na jego i jego kolegów rzucono czar uniemożliwiający zabicie ich poza kolejnością. Pierwszy umarł. Drugi nie żyje. Trzeci zginął. Czwarty i jego opiekun, Henri, wiedzą, że teraz to oni staną się głównym celem i na każdy podejrzany sygnał będą musieli opuścić chwilowe miejsce zamieszkania. Wszystko komplikuje się, gdy w tymczasowym miejscu zamieszkania, miasteczku Paradise w stanie Ohio, chłopak nie dość, że zyskuje swojego pierwszego w życiu przyjaciela, to jeszcze poznaje smak miłości. Do tego wszystkiego uaktywniają się jego Dziedzictwa-magiczne moce, którymi Lorien obdarza wybranych, aby chronili niewinnych. Czy John zaryzykuje losy wszystkich Loryjczyków dla normalnego życia?

Fabuła
Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem, użyłabym: klimatyczna. Dawno nie czytałam tak dobrej książki o kosmitach, tak przesiąkniętej kosmitami. Lore wprowadza do słownika kilka nowych wyrażeń- Garda (mieszkaniec Lorien obdarzony mocami), Cepan (jego ochroniarz i nauczyciel, w naszym przypadku Henri) czy Scheda (to już musicie odkryć sami ;) ), przez co wszystko jest jeszcze bardziej tajemnicze i niezwykłe.
W ogóle za sam pomysł należą się brawa. Co prawda nie siędzę w sciene-fiction, więc nie wiem dokładnie, ale nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem. Całość urzeczywistnia fakt, że wszystko dzieje się na tu i teraz a nie gdzieś w przestrzeni międz
ykosmicznej jak w Gwiezdnych wojnach.
Czy książka jest napakowana akcją? Raczej nie, ale nie powinno nam to przeszkadzać- ja jak mało się działo zauważyłam dopiero pod koniec. 
A teraz coś, co dziwnie brzmi nawet, gdy się to pisze- Jestem numerem cztery to połączenie s-f z...obyczajówką. Komuś innemu mogłoby się to nie udać, ale uwierzcie, przyjemnie czyta się dzieło Pittacusa o kosmicie, który chodzi do typowej amerykańskiej szkoły, który zakochuje się w najpopularniejszej dziewczynie w okolicy, który buntuje się przeciw zakazom swojego opiekuna. To było coś innego niż zwykle i cieszę się, że ktoś wpadł na ten pomysł.
I, już kończąc, dzieło Lore'a niesie ze sobą przesłanie. Wiecie, dlaczego Mogadorczycy zaatakowali Lorien, a potem przylecieli tu, na Ziemię? Otóż Mogadore kiedyś niewiele różniła się od naszej planety, była jedynie mniejsza i starsza. Jej mieszkańcy borykali się z tymi samymi problemami co my w tej chwili-zanieczyszczenie, przeludnienie, zaśmiecenie. Z książki nieustannie atakuje nas jedno pytanie: Czy taka przyszłość może kiedyś czekać nas samych?
Ocena: 4/5

Bohaterowie 
Tak, jest to zupełnie bez sensu, ale skończyłam dzisiaj II tom i kurcze, John strasznie mnie denerwuje. Ale okej, wiem, oceniam tylko po pierwszej części.
Na początku Czwarty był okej, serio. "Na początku" czyli przez cały pierwszy tom- nawet wtedy gdy decydował się zostać w Paradise mimo zagrożenia, nie pochwalałam tego, ale całkowicie go rozumiałam. Przepraszam za "spoiler", ale w II tomie nasz łatwy do polubienia , zabawny Smith zmienia się nie do poznania. Ale dobra, ćsii, okej, myślimy o "Jestem numerem cztery", nic dalej. John był świetny.
Dalej, Sam. To moja zdecydowanie ulubiona postać, bo taka ludzka wśród tych wszystkich potężnych kosmitów. Nieustraszony, nieustępliwy i po prostu uroczy.
Ogólnie, bohaterowie wykrowani są dobrze. Henri, kochający, opiekuńczy i chcący dla swojego podopiecznego jak najlepiej, Sara, dziewczyna Johna, przykład ideału. W pierwszym tomie niczego bym nie zmieniła :)
Ocena:5/5

Styl pisania 
Tak to już jest, że styl pisania może ostatecznie zadecydować czy książka jest nudna czy nie. W tym przypadku był okej-ale nic więcej. Nie zapadał szczególnie w pamięć, mam wrażenie, że nie wnosił nic do całokształtu.
Do tego, niestety, pojawiało się w nim naprawdę sporo błędów. Wiem, że to "zasługa" naszego tłumaczenia, ale naprawdę miejscami stawało się to denerwujące, zwłaszcza, że niedociągnięcia pojawiały się niejednokrotnie.
Narratorem opowiadającym nam całą historię jest John, a że robi to w czasie teraźniejszym, to możemy się czuć, jakbyśmy czytali jego pamiętnik, bo nie brakuje tam opisów jego uczuć i przemyśleń.
Ocena: 4/5

Okładka
Po kolei. Jak może zdążyliście zauważyć, okładka jest filmowa. Niestety, jak widać, ekranizazja nie przyniosła oczekiwanych efektów, bo kolejne części mają już oprawę graficzną zwyczajną (ładniejszą, ale to przemilczmy). Tak, wiem, jestem wzrokowcem, ale kiedy mam mieć całą serię na półce, nie sądzicie, że jeden rodzaj okładek wyglądałby lepiej? Okej, dość tego narzekania (chyba że wiecie, gdzie można kupić pierwszy tom z wyglądem jak cała reszta, byłabym wdzięczna ^^) 
Ta oprawa graficzna jest okej, ale nic więcej. Nie przyciąga szczególnie wzorku (ja, zanim nie obejrzałam filmu, w życiu o tych pozycjach nie słyszałam), nie sprawia, że mamy ochotę zagłębić się w lekturze-co nie znaczy, że jest brzydka, nie. Jest po prostu...przeciętna. 
Ocena:3.5/5

OCENA KOŃCOWA: 16.5/20
PODSUMOWNANIE: "Jestem numerem cztery" Pittacusa Lore'a to bardzo klimatyczna, bardzo tajemnicza i bardzo rzeczywista powieść o kosmitach. Bohaterowie są dobrze wykreowani, a my nie mamy czasu zajmować się brakiem pędzącej akcji-musiamy skupiać się na zrozumieniu wszystkich tajemniczych wyrażeń i zwrotów. Nie jest to moja ulubiona seria i, niestety, dość szybko może wypaść nam z pamięci, ale cieszę się, że ją przeczytałam (i to dwukrotnie!) i Wam także to polecam :) 
~~
I co, macie w planach "Jestem numerem cztery" i kontynuacje? :) Pamiętajcie, że jest to seria nieskończona, a wydawnictwo chyba nie kwapi się do wydania kolejnych tomów... Cóż zabieracie się za nią na własne ryzyko (skutki uboczne: chęć napisania do wydawnictwa co się o nich myśli, złamane serduszko, wielki smutek. Przed sięgnięciem po książki skontaktuj się z Twoim nauczycielem języka angielskiego, bo każda  nieskończona seria zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. Pozdrawiam! :D