II wojna światowa. Już na pierwszych stronach powieści poznajemy Marie-Laurę, niewidomą szesnastolatkę, uczącą się poznawać świat przez słuch i dotyk. Pierwszy raz spotykamy ją, gdy chowa się w mieszkaniu podczas bombardowania. Dlaczego jej budynek przetrwał, mimo, że inne zostały zniszczone? Jaką tajemnicę skrywał jej ojciec?
Po drugiej stronie barykady mamy Wernera Pfenninga-bardzo uzdolnionego i bardzo blondwłosego szeregowca. Osiemnastolatek ma za zadanie przechwycać wrogie transmisje radiowe. On także jest świadkiem bombardowania.
Z następnymi rozdziałami cofamy się o pare (lub parenaście) lat wcześniej, aby trzecioosobowy narrator w czasie teraźniejszym mógł nam wszystko wyjaśnić. Dowiadujemy się o dzieciństwie każdego z bohaterów, lepiej poznajemy ich charakter-i, co najważniejsze, dowiadujemy się, dlaczego dziewczyna z Paryża i chłopiec z Niemiec spotkali się w tym niezwykłym mieście. Dodając do tego nieustępliwego, niemal przerażająco cierpliwego Niemca, Von Rumpla, starą legendę o tajemniczym Morzu Ognia, którego posiadacz nie może umrzeć, oraz liczną grozę niebezpieczeństw i niepewności...
...Otrzymamy zaledwie część tego, co znajdziemy w "Świetle, którego nie widać".
Fabuła
Naprawdę świetna, choć momentami nieco nużąca. Znacie to uczucie, kiedy podczas czytania czyta się Wam świetnie i nie chcecie przestać, ale gdy odkładacie książkę nie macie palącej potrzeby jej dokończyć? Ja tak miałam, chociaż tylko na początku.
Tutaj mogę niektórych zaskoczyć, ale "Światło, którego nie widać" niemal nie ma w sobie wątku miłosnego. Mimo, że zazwyczaj jest mi to dość obojętne, kto z kim będzie, teraz bardzo bym chciała połączyć pewnych bohaterów. A co najgorsze, w chwili, gdy moje marzenia zaczynały się spełniać...
hm, stało się coś, czego, delikatnie mówiąc, się nie spodziewałam.
Bardzo spodobał mi się w tej książce, jakby to powiedzieć, wątek łączenia różnych wątków. Ciężko mi to opisać, ale, np. bohater dzieciństwa Wernera i jego siostry, Jutty, jest rodziną Marie-Laure. Dowiadujemy się o tym gdzieś w połowie książki, chociaż nie jest to zupełnie jasno napisane-musimy domyślić się tego sami.
W lekturze cały czas coś się dzieje, bohaterowie i przebieg wydarzeń nie pozwalają nam się nudzić, a Doerr nie raz przeraża kreatywnością i realizmem tego, o czym pisze. Wiecie, dlaczego takie książki czyta się tak ciężko? Bo nie możemy powiedzieć "Spokojnie, tego nie ma, to się nie działo naprawdę..."
Ta książka jest naprawdę trudna. Nie koloryzuje okrutnej prawdy, nie zataja niewygodnych faktów. Mimo to (a może-przez to?) jest naprawdę piękna i warta polecenia.
Dlatego też polecam osobom w wieku powyżej 12 lat z dwóch powodów, z czego pierwszy widnieje powyżej, a drugi brzmi: osoby młodsze mogłyby się zwyczajnie nudzić.
Ocena: 4,5/5
Bohaterowie
Znacie to powiedzenie: "Nie zaczynaj lubić bohatera książkowego. Autor przewidzi to i twoja miłość zginie"? Tak było i w tym przypadku, chociaż oczywiście nie zdradzę o kogo chodzi.
Opis zacznę od Marie-Laure. Mimo, że była niewidoma, zawsze nosiła głowę wysoko, nigdy się nie skarżyła, zawsze była pewna że to, co czyni, jest słuszne. Uwielbiam takie bohaterki-silne, pewne, a jednocześnie zarażające dobrą energią.
Werner szybko zdobył moje serce przez wygląd (śnieżnobiałe włosy mogą wyglądać dziwnie, a do tego niemal nie wiem, jak on wyglądał, ale od czego jest wyobraźnia?), charakter, decyzje, przemyślenia...Mimo, że wierzył w słuszność swoich czynów, nie dał się zaślepić. Do tego był też ogromnie inteligenty. Gdyby taki człowiek miał szansę naprawdę powiększać swoje umiejętności, niewątpliwe, że niedługo mielibyśmy latające samoloty czy podwodne samoloty. Serio.
Większość pozostałych bohaterów nie ginęła w tłumie, ale nie będę ich opisywać. Wspomnę tylko o moim uwielbieniu dla Etienne, niechętnym szacunku do von Rumpla i chęci jak najszybszego spotkania na żywo dowódcy przyszłej drużyny Wernera (nie zdradzając kto to ;) )
Ocena: 5/5
Styl pisania
Fenomenalnogenialny. Autor, podobnie jak cała książka, nie zataja żadnej prawdy. To, jak Doerr pisze, niemal zmusza nas do zastanowienia się nad okrucieństwem II wojny światowej. Styl pisma jest łagodny, twardy, ostry, prawdziwy i współczujący w jednym.
Pod spodem dorzucam jeszcze cytat, który według mnie bardzo ciekawie opisuje i wyjaśnia tytuł.
Jak nazywamy światło widzialne? Nazywamy je kolorem. Ale spektrum fal elektromagnetycznych rozciąga się od zera do nieskończoności, a zatem, dzieci, z matematycznego punktu widzenia całe światło jest niewidzialne.
Właśnie, tytuł...Rzadko w ogóle o nim wspominam, wiem, ale teraz muszę zauważyć, że mimo, iż przyciąga wzrok, jest tajemnicze i ciekawe, niemal nijak pasuje mi do treści.
Ocena: 4,8/5
Okładka
Przecudna, a jeśli ktoś się nie zgodzi, to ja kompletnie go nie rozumiem. Cudnie cudna, oryginalna, mroczna, tajemnicza i po prostu przepiękna. Nie wiem czy wiedzieliście, ale wydawnictwo Czarna Owca nie zmieniła oryginalnej okładki-według mnie wyszło im to na plus, bo efekt jest powalający.
Niestety, i tutaj nie będzie 5/5, a dlaczego? Niby błachostka, ale... brak spisu treści. A w książce chronologia niemal nie ma znaczenia-mamy rok 1944, potem 1936, potem lipiec 1944, potem sierpień 1944, a potem znów styczeń 1990. Miejscami brak ładu i składu naprawdę mocno mi przeszkadzał, więc mimo całkowitego oczarowania okładką, nie moge dać maxa.
Ocena: 4/5
OCENA KOŃCOWA: 18.3/20
PODSUMOWANIE: "Światło, którego nie widać" Anthony'ego Doerra to piękna, wstrzącająca i przede wszystkim prawdziwa książka o okrucieństwie wojny, odwadze i zbyt szybkim dorastaniu. Polecam osobom o niemal wszystkich gustach czytelniczych-pamiętajcie, że ja (oprócz podręcznika od historii) nie przeczytałam żadnej książki o tematyce II wojny światowej (i, szczerze mówiąc, nadal nie zamierzam), a tą lekturą jestem oczarowana. To jak, przeczytacie? Bo naprawdę warto! :)
~~
Książka zmieniająca życie...!
Ryczałam, płakałam, UWIELBIAM!
Czy ja miałam takie odczucia? Raczej nie, chociaż naprawdę wieele vlogerek i blogerek tak zapewne opisałoby "Światło, którego nie widać". Ja zgadzam się z nimi oczywiście w kwestii świetności książki :D
Przepraszam, że pierwszym co wytknę, jest błąd. "Wszechświat", a nie "wrzechświat" :)
OdpowiedzUsuńTeraz natomiast Cię zacytuję :D
"(...) Mimo, że zazwyczaj jest mi to dość obojętne, kto z kim będzie, teraz bardzo bym chciała połączyć pewnych bohaterów..." - myślę, że tak właśnie powstało fanfiction :D
Książka wydaje się być ciekawa. Z początku tytuł połączyłam z faktem, że główna bohaterka jest niewidoma. A cytat świetny ❤
Ogólnie recenzja bardzo mi się podobała, oby tak dalej! :D
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Haha, ups :D Nie wiem, jak mogłam tego nie zauważyć, dzięki ;)
UsuńJeśli chodzi o ff na podstawie "Światła, którego nie widać", bardzo chętnie bym je przeczytała (zwłaszcza z innym zakończeniem ;-;)
Jeśli mam przyznać, to na początku też tak sądziłam, ale rozdziały są opisywane niemal po równo przez Wernera i Marie-Laurę, a ten tytuł nijak pasuje mi do tego pierwszego :D
I bardzo bardzo dziękuję <3 :)
Nadal u mnie czeka. Ale mam nadzieję, że mnie również zachwyci. Pozdrawiam, Idalia :*
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Nie znam Twojego gustu czytelniczego, ale przeglądając Twoje recenzje mam wrażenie, że powinno Ci się spodobać
UsuńPozdrawiam także :)
Od dłuższego czas czaję się na tą książkę. Dobrze, że mi ją przypomniałaś :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Ci się spodoba i że ją przeczytasz-bo naprawdę warto ;)
UsuńStrasznie mam ochotę po nią sięgnąć jednak na razie nic na to nie wskazuje :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na zapisy do Book Tour :D
http://coraciemnosci.blogspot.com/
A szkoda :D Może kiedyś jednak sięgniesz- napisz co sadzisz. Pozdrawiam ;)
UsuńJestem w trakcie czytania, ale jak na razie jestem oczarowana:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
napolceiwsercu.blogspot.com
Mam nadzieję, że końcówka nie zdziwi i nie zaboli Cię tak jak mnie :D
UsuńMUSZĘ, MUSZĘ, MUSZĘ przeczytać! Mój Must have! *_*
OdpowiedzUsuńZnasz może inne tego typu książki?
UsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Mój też (były) Must have, zwłaszcza po tym światowym szale :D Niestety, raczej nie znam innych książek tego typu-bo jak już mówiłam, raczej takich nie czytam. Ale polecam sprawdzić na lubimyczytac.pl
UsuńPozdrawiam także! :)
Cóż za pełna emocji recenzja :) Pierwszy raz spotykam się z takim sposobem oceniania, ale przyznam, że podoba mi się. Od razu wiadomo jakie walory ma książka i czego można się spodziewać. Podoba mi się też słowo "fenomenalnogenialna" :D
OdpowiedzUsuńKupiłam "Światło..." choć również nie czytam literatury wojennej, ale czasem warto sięgnąć po coś innego, można się miło zaskoczyć.
Pozdrawiam!
www.lustrorzeczywistosci.pl
Dziękuję <3 Słowo "fenomenalnogenialny" fajne brzmi, więc postanowiłam go użyć xD No i oddaje nastrój :D
UsuńMilej lektury! ;)
Dziękuję za recenzję, z chęcią sięgnę po tę książkę! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://cudowneksiazki.blogspot.com/
Naprawdę warto, mam nadzieję że Ci się spodoba. Daj znać co o niej sadzisz kiedy przeczytasz ;)
Usuń"Światło, którego nie widać" już leży na półce i czeka, aż się za nią zabiorę. Po tak pozytywnej recenzji raczej stanie się to niebawem. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojego nowego bloga:
http://dikawian2.blogspot.com/