Jak się okazało, odbyta lekcja uświadomiła im również, że świat nieustannie trzeba zmieniać na lepsze. Lucy postanowiła poświęcić się młodemu pokoleniu, nauczając je poprzez pokazujące uniwersalne prawdy seriale, a Gabe niejednokrotnie ryzykował życie fotografując dotknięte wojną i terroryzmem tereny.
Gdy w dzień największego zawodowego triumfu Lucy okazuje się, że Gabe dostał pracę za granicą i musi wyjechać z kraju na stałe, dziewczyna postanawia rozstać się ze swoją największą miłością i rzucić się w wir obowiązków. Nie potrafi jednak zapomnieć o tym, który wniósł tyle miłości i szaleństwa do jej życia. Czy pierwsza miłość okaże się też ostatnią?
Fabuła
Według mnie dla osoby, która nie czytała jeszcze tej powieści, cała fabuła krzyczy WORLD TRADE CENTER. Wydarzenie to zaakcentowane jest na okładce, podane jako wytłumaczenie różnych decyzji czy zwrotów akcji. A jaka jest prawda? Jakby to opisać...tego klimatu zdecydowanie mi zabrakło. Dość szybko chwile grozy z 11 września zostały zepchnięte na bok przez życie towarzyskie czy miłosne głównych bohaterów. Przez to, niestety, Światło, które utraciliśmy stało się typową obyczajówką, skupiającą się na aspektach takich jak zakazany romans czy pytanie "Kogo kocham bardziej?".
Nie zrozumcie mnie źle, książka nie była nudna czy napisana na siłę. Po prostu nastawiałam się na coś innego - nie ukrywam, lepszego - i tego czegoś mi po prostu zabrakło. Dodatkowo, z ręką na sercu, stwierdzam, że nie czuję potrzeby powracania do tej książki i nie sądzę, by miało się to zmienić w przyszłości. Ot (zawsze chciałam jakoś fajnie użyć tego słowa <3), przyjemna, ale jednorazowa przygoda.
Ale żeby tak nie narzekać, wspomnę o sposobie prowadzenia narracji. Sprawą zajęła się Lucy, ale wszystkie rozdziały są jej rozmową z Gabe'em, trochę tak, jakbyśmy czytali przeznaczony do niego list. Dobry pomysł? Zły? Moim zdaniem dzięki takiemu zabiegowi możemy lepiej zrozumieć jej uczucia do niego, a dodatkowo jest to coś oryginalnego i rzadko spotykanego. Aha, i na zachętę: dowiadujemy się, dlaczego pani Santopolo zdecydowała się na ten, a nie inny krok, ale dopiero pod koniec książki. I nie ukrywam, odpowiedź jest dość...zaskakująca.
Ocena: 3.5/5
Bohaterowie
Mimo, że Gabe to jeden z dwójki głównych bohaterów, nie znamy go zbyt dobrze. Bardziej niż cechami charakteru możemy opisać go jego maksymami, takimi jak "Żyj chwilą" i "Żyje się tylko raz". Mimo to - choć wszystkiego dowiadujemy się od zakochanej w nim Lucy, więc oczywiste, że obraz nie jest całkowicie subiektywny - to postać odważna i pomysłowa, a już na pewno poświęcona swojej pracy i swoim ideom. Czy go polubiłam? Przez pewne wydarzenia, o których zdecydowanie nie powinnam się rozpisywać jako że są dość mocnym spoilerem, musiałabym się nad tym pytaniem poważnie zastanowić. Ujmijmy to tak...szanuję go, naprawdę go szanuję, ale nie mogę czuć do niego nic więcej, właśnie przez te "akcje".
Jeśli chodzi o Lucy, to postać wykreowana raczej przeciętnie, mimo, że jest główną bohaterką i narratorką. Niby ma swoje zasady, o których - można wręcz rzec - irytująco często przypomina, ale gdy się je łamie, nie robi z tym dokładnie nic. Dodatkowo, podejrzanie łatwo tłumaczy sobie wszystkie swoje błędy i rzadko kiedy czuje się przez nie winna. Mimo to przez większość naszej wspólnej przygody dała się poznać jako w miarę sympatyczna, lekko zagubiona, ale uparta kobieta która wie, czego chce, ale boi się po to sięgnąć.
Ogólnie muszę stwierdzić, że porządna kreacja nie jest najmocniejszą stroną tej autorki. Z Lucy spokojnie dało się wytrzymać, ale i w niej, i w Gabe zabrakło mi tego czegoś, przez co uwierzyłabym, że mogliby to być prawdziwi, a nie jedynie papierowi ludzie.
Ocena: 3.5/5
Styl pisania
Jako pierwsze muszę zaznaczyć, że zadziwiająco szybko i płynnie czytało mi się powiastkę o miłosnych perypetiach młodej nowojorczanki (to słowo zdecydowanie źle brzmi :)) ), zwłaszcza, że nastawiałam się - że liczyłam - na coś troszkę innego i głębszego.
Kolejnym, oryginalnych schematem wprowadzonym przez panią Santopolo był sposób rozpoczynania dosłownie wszystkich rozdziałów. Każdy zaczynało zdanie odnoszące się do ogólnej sytuacji, np. "Niekiedy jedna chwila decyduje o naszym dalszym losie" czy "Niekiedy podejmujemy decyzje, które wydają się nam słuszne, ale później, z perspektywy czasu, uznajemy je za błędne. Inne nawet po wielu latach wciąż uważamy za trafne". Dzięki takiemu zabiegowi możemy nie dość, że poczuć się jak bohaterowie, to jeszcze zastanowić się do czego w naszym życiu - prywatnym, zawodowym, towarzyskim - odnosi się dana złota myśl.
A, i wspominałam już, że podobała mi się powiastka o miłosnych perypetiach??
Ocena: 4.5/5
Okładka
Komu już się znudziło "niby mi się podobało, ale...", zapraszam do wysłuchania ochów i achów co do okładki. Idealnie miękka, przyjemna w dotyku i porządnie wykonana. Perfekcyjnie dobrana kolorystycznie, postacie pasują do opisu, który znajdziemy w środku (w końcu!). Nawet tytuł harmonijnie łączy się z treścią: nawiązuje i do chwili poznania bohaterów 11 września, gdy rozpadło się życie wielu ludzi, a dodatkowo Gabe mawiał, że Lucy jest jego światełkiem i inspiracją. Ale chwila...Co to znaczy, że ją utracił? Chodzi jedynie o chwilowe zerwanie? A może o coś więcej...? Oprawa graficzna zachwyca, zachęca i zastanawia. Cudo!
Ocena: 5/5
OCENA KOŃCOWA: 16.5/20
PODSUMOWANIE: "Światło, które utraciliśmy" Jill Santopolo to wzruszająca i poruszająca trudne tematy obyczajówka, której ogólny poziom jest dobry, ale nie wybijający się spośród innych jej typu. Do niewątpliwych zalet należy styl pisania, dzięki któremu książkę nie czytamy, a "pożeramy", magicznie wykonana okładka i oczywiście wątek World Trade Center, przybliżający nam to wstrząsające wydarzenie. Aby nie było tak kolorowo, łatwo znaleźć wady w postaci kreacji bohaterów czy nawet lekkiej schematyczności. Podsumowując podsumowanie, jestem wdzięczna Wydawnictwu Otwartemu za możliwość zapoznania się z tą pozycją i nie żałuję spędzonej przy niej czasu, choć nie spełniła ona wszystkich moich oczekiwań.
Myślę, że, gdy trafi w moje ręce to koniecznie, jak najszybciej ją przeczytam. Ta okładka jest cudowna. :)
OdpowiedzUsuńCo do okładki (jak już zauważyłaś :D) - w 100% się zgadzam <3
UsuńCzytałam już sporo pozytywnych recenzji tej książki. Mam na nią wielką ochotę.
OdpowiedzUsuńWedług mnie, jak widziałaś, warto :) Ale przeglądając blogi innych czytelników spotkałam się z o wieeeeele lepszymi opiniami od tej, którą zamieściłam u mnie ("wylane morze łez", "najlepsza książka 2017 r.")...Mam nadzieję, że nie podchodzisz do niej (jak ja) ze zbyt dużymi oczekiwaniami :)
UsuńSzkoda, że bohaterowie średni. Jednak dla okładki, stylu autorki i 11 września warto spróbować!
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ!
Zdecydowanie warto, choćby dlatego, że powinnaś sobie o tej pozycji wyrobić własną opinię. A, i dodatkowo, przeglądając blogi innych uświadomiłam sobie, że mimo w miarę pozytywnej opinii jestem jedną z blogerek, dla których ta książka okazała się dobra, ale przeciętna. Czyli coś w niej musi być... :D
UsuńMam w planach. Najbardziej chyba interesuje mnie ta narracja, bo nie przypominam sobie, abym czytała taką książkę :)
OdpowiedzUsuńMoże troszkę, troszeczkę podobnie było w "Love, Rosie" (nie wiem czy czytałaś), bo tam bohaterowie komunikowali się za pomocą maili, listów i facebooka. Ale sama przyznasz, że rozmowa a jej elektroniczne (czy nawet listowe) odpowiedniki to zdecydowanie nie to samo :)
UsuńMoje must read. <3
OdpowiedzUsuńAż tak? U mnie było Must Read Because Of Okładka <3 :D
UsuńPrzejechałam się na Otwartym nie raz, więc na razie powiem nie.
OdpowiedzUsuńAle ta okładka jest przepiękna! ^^
Pamiętaj, każdemu należy się druga szansa (albo któraś z kolei, skoro mówisz, że nie raz) :D Może to ta pozycja, która przywróci Ci wiarę w to wydawnictwo? ^^
UsuńPodoba mi się Twój sposób oceniania :) a co do książki, to nie jestem do końca przekonana :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Dla takich opinii wart jest każdy wysiłek włożony w bloga ^^
UsuńNa pewno przeczytam tą książkę, ale jeszcze nie teraz. Zaskoczyłaś mnie swoją recenzją, bo wszędzie są ochy i achy na temat tej książki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hayles z Our books. Our love
A tak Ci zdradzę, że sama też się zaskoczyłam :D To mój taki zwyczaj, że zawsze po napisaniu jakiejś recenzji (nigdy przed! :) ) sprawdzam opinie na innych blogach. I jak mówisz - same ochy i achy, a ja i tak sądzę, że jak na mój gust oceniłam tę książkę raczej pozytywnie :D
UsuńPozdrawiam także ^^
Chętnie dam jej szansę, mimo wszystko jestem jej bardzo ciekawa i myślę, że mogłaby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńNie znam dokładnie Twojego gustu czytelniczego, ale jak wspomniałam to przyjemna lektura na jeden wieczór, czyli coś, co czasami jest potrzebne dosłownie każdemu :D
UsuńLubię książki wydawnictwa Otwarte, a ta również przyciągnęła moją uwagę okładką. Chociaż obyło się u Ciebie bez wielkiego "wow", chętnie dam jej szansę, bo to zdecydowanie gatunek, z którym czuje się dobrze.
OdpowiedzUsuńCo do opinii do Otwartego - przyłączam się! :D A chociaż u mnie odbyło się bez tego "wow", gdybyś weszła na pozostałe 98%, może nawet 99% znalazłabyś ogromne ochy i achy. Czyli coś w tej pozycji jednak musi być :)
UsuńMiałam możliwość przeczytania tej książki przedpremierowo i przyznam, że bardzo mi się podobała. To prawda, że ten cały klimat tragedii był tylko momentem w książce, zaczątkiem historii naszych bohaterów, ale nie oczekiwałam, że cała książka będzie się na tym opierała. Może dla tego nieco mniej się na niej zawiodłam niż Ty. Okładka bardzo mi się podoba. Myślę, że jeśli jakaś książka tej autorki zostanie jeszcze wydana w Polsce, to po nią na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
http://slowoposlowie.blogspot.com/
No właśnie, wszystko przez te oczekiwania...Zepsuły mi już podejrzanie dużą liczbę pozycji, a ja nie wiem, jak z nimi skończyć...Może się nie da?
UsuńPrzynajmniej w kwestii okładki mogę się z Tobą w 100% zgodzić - cudowna, olśniewająca i zapadająca w pamięć <3
A co do innych książek tej pani - bardzo się waham. Przeglądając lubimyczytać (w tym wypadku bardziej goodreaders) nie znalazłam dla siebie nic jej autorstwa, ale sama znasz tę magiczną siłę mediów, która potrafi przekonać do nawet najbardziej niepasującej Ci pozycji... :D
Pozdrawiam także ^^
Już się nie mogę doczekać aż przeczytam, ta okładka jest przeurocza! Świetnie napisana recenzja, utwierdziłaś mnie w przekonaniu że to książka dla mnie :) Dzięki!
OdpowiedzUsuńMetropolia Książek
Dziękuję <3 Mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^
UsuńChętnie bym "pożarła" taką książkę 😊
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie wątek WTC, i lekki styl autorki. Schematyczność mi nie przeszkadza 😉 ...no i oczywiście cudowna okładka. Tak, to książka dla mnie.
Pozdrawiam serdecznie
Wątek WTC, jak mówiłam, dla mnie trochę za mało widoczny i konkretny, ale mam nadzieję, że styl pisania (i okładkaa <3) wszystko Ci wynagrodzą :D
UsuńPozdrawiam także ^^
Ja niekoniecznie przepadam za obyczajówkami, więc raczej nie będę szukała usilnie tej książki, ale jeśli jednak wpadnie w moje pazurki, z ciekawości do niej zajrzę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
O, wydaje mi się, że co do tej książki jest to najlepsza taktyka. Warto przeczytać, ale niekoniecznie :)
UsuńPozdrawiam także ^^
Ja ciągle nie jestem jeszcze przekonana do tej książki, chociaż mam na nią ochotę, więc może z przyszłości dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńKiedy cały ten nowowydawniczy szał opadnie? Dobra decyzja :D
UsuńSam tytuł mnie przyciąga ;)
OdpowiedzUsuńMi za bardzo kojarzył się ze "Światłem, którego nie widać", myliłam te 2 tytuły nawet podczas pisania recenzji xD
UsuńMuszę przyznać, że ciekawi mnie ta powieść, ale jednocześnie się jej obawiam. Zmartwiłaś mnie tym, że jest to w dużej mierze powieść obyczajowa, a za tym gatunkiem nie przepadam. Zapewne dam jej szanse, ale raczej nie w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Dobre podejście :) Wydaje mi się, że jeśli nie będziesz podchodzić do tej książki z jakimiś wielkimi oczekiwaniami, powinnaś być raczej zadowolona ^^
UsuńPozdrawiam także <3
Mnie książka akurat przypadła do gustu ;) Wiem, że nie była idealna, zabrakło fajerwerków, ale jednak miała w sobie "to coś". Nie żałuję czasu spędzonego przy lekturze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Może źle to ujęłam, ja też (raczej :P) nie żałuję czasu spędzonego nad tą lekturą. Mi jednak zabrakło "tego czegoś", po prostu spodziewałam się czegoś więcej :/
UsuńPozdrawiam także ^^
Słyszałam o tej książce wiele dobrego, wiec być może po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńWedług mnie (i pozostałych 98% blogosfery, dosłownie :D) warto ^^
UsuńTa książka jest wspaniała <3 Bardzo mi się podobała :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Zdążyłam się już przezwyczaić, że mam inne zdanie od większości czytelników tej książki :D Ale i tak się cieszę, że Ci się podobała, bo każdy ma inny gust a tak przynajmniej ktoś tę książkę docenił :P
Usuń