Strony

6/15/2016

(#30) "Co, jeśli..." R. Donovan

Słowem wstępu powiem tak-tę książkę przeczytałam, aby przywróciła mi  wiarę w romanse młodzieżowe (inaczej mówiąc, romansidła). A że miała być jeszcze jakaś tajemnica, jakieś zdarzenie z przeszłości-to jeszcze lepiej. A w dodatku sławna autorka (kojarzycie serię "Oddechy", prawda?), to już w ogóle cudo- po prostu musiała mi się spodobać. Tak przynajmniej myślałam...



 Cal, nastoletni student, prowadzi normalne życie. Ma kilku znajomych, chodzi na imprezy, przeciętnie się uczy-norma. Jednak w jego nudne i szare życie pewnego dnia zakrada się coś nieoczekiwanego. To "coś" skryło się pod postacią Nyelle. Okej, może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wygląda ona zupełnie jak Nicole (a już napewno ma takie same oczy), jego dawna przyjaciółka z dzieciństwa, która ponad rok temu zupełnie zniknęła z jego życia. Czy te dwie dziewczyny-stara tak normalna, łagodna, spokojna i przewidywalna, a ta nowa-pełna życia, energii, ciepła, zarażająca dobrem, mogą być tą samą osobą? 
Jaki sekret skrywa Nyelle?
Cal postanawia znaleźć odpowiedź na to pytanie, spędzając z tajemniczą dziewczyną coraz więcej czasu. Co jest do przewidzenia, zakochuje się w niej. Ale dlaczego? Bo przypomina mu Nicole...czy może przez to, że tak bardzo się od niej różni?


Fabuła

Tutaj nie działo się nic.
Okej,  były jakieś tam niespodzianki i nawet fajnie było odkryć tajemnicę Nyellę, ale wszystko działo się tak wolno... Ona i Cal przez 3/4 książki zakochiwali się w sobie i robili razem głupie, choć romantyczne (ble) rzeczy. Turlali się z górki, patrzyli sobie w oczy, jedli pianki nad ogniskiem, tańczyli w deszczu i ogólnie wszystko było z dopiskiem YOLO. Okej, może takie są romanse młodzieżowe, naprawdę nie wiem, bo ich nie czytam, ale czy tu nie może się dziać coś...więcej? Nie liczyłam oczywiście na nagłą inwazję kosimtów, lub że Nyelle okaże się klonem Nicole, przygotowanym, by zniewolić ludzkość, ale spodziewałam się jakiejś nutki szaleństwa, czegoś innego... Czytając ma się wrażenie, że autorka przeczytała poradnik "Co robią ludzie zakochani" i słowo w słowo go przepisała, tylko że jakimś cudem udało jej się zrobić z tego prawie 400 stron.
Ale były jakieś zalety, nie? Zawsze są.
Gdyby się zastanowić, to możnaby coś wyciągnąć. Chyba jedna rzecz mnie zaskoczyła tak, że jej nie przewidziałam. Po drugie, bardzo mi się podobał pomysł wprowadzenia takich wspomnień bohaterów- Cala, Nicole i ich znajomych, Rae i Richelle, choć łatwo było się pogubić. Większość z nich stanowiła wskazówkę co do tego kim jest-lub nie jest-Nyelle.
Czyli- fabułowo nudna, romantyczna i psychologiczna. Taa, nie wspomniałam o tym wcześniej, ale mam wrażenie, że to 39% romans, 60% psychologia i 1% tajemnica. Może to i fajna mieszanka, ale spodziewałam sie czegoś zupełnie innego!
Ocena: 3/5

Bohaterowie
Coś czuję, że będzie ciężko.
Co do Cala, miałam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony go lubiłam, wydawał się normalny, ludzki, ale z drugiej... Po pierwsze denerwowało mnie to, jak dawał się zwodzić Nyelle. Po drugie, jego niestałość uczuciowa. Kto zrywa z dziewczynami po paru tygodniach chodzenia, albo gdy deklaruje miłość do jednej, bierze numer od drugiej "bo wstydził się odmówić"? Kurcze no, to jest zachowanie małego dziecka!
Nyelle. Nyelle nie była zła-jak już mówiłam, naprawdę zarażała pozytywną energią. Dobra, ładna, pozytywna. Niby ideał. Ale czemu tak zwodziłaś Cala? Najpierw nie rozumiałam jej zupełnie (i tak przez większość książki), dopiero kiedy odkryłam ten końcowy sekret jakoś potrafiłam sobie wytłumaczyć jej decyzje.
Co do pozostałych bohaterów, nie było ich zbyt wielu, a oprócz Rae wszyscy byli tacy...nijacy. Kelnerka w barze, podopieczni Nyelle (o tym musicie już przeczytać sami ;) ), współlokator Cala, jego bracia, rodzina... z nich wszystkich możnaby wyciągnąć o wiele więcej! Większość miała naprawdę dobry potencjał, żeby wnieść jakieś światełko do nudnej fabuły...szkoda tylko, że autorka nie wykorzystała tego całkowicie.
Podsumowując, w bohaterach było mało życia, czułam, jakby byli martwi. Co nie znaczy, że ich nie polubiłam- niektórzy, oprócz paru wpadek-zadziałali na zdecydowany plus dla całokształtu!
Ocena: 3.5/5

Styl pisania
Taki...nijaki. Mam wrażenie, że jak wszystko w tej książce.  Ale gdybym miała wskazać jej największą wadę, byłby to chyba właśnie styl pisania. Historię opowiadał Cal, czyli powinno być nastolatkowo, lekko i przyjemnie. Niestety było w nim czuć wiek i płeć autorki-mam wrażenie, że prawie dwudziestoletni student napisałby to zupełnie inaczej. Tutaj zdecydowanie bardziej pasowałby mi narrator trzecioosobowy. 
Są takie książki, gdzie styl pisania jest prawdziwą perełką, która wszystko ratuje. I chociaż może być to wina tłumacza-chociaż ja naprawdę ich podziwiam za ciężką pracę, bo wiem, że to nie jest takie łatwe :D-tutaj stanowił on największą wadę.
Ocena: 2/5

Okładka
Tutaj nie miałabym żadnych uwag, gdyby nie jedna rzecz. Okładka ładna, opis z tyłu fajnie oddaje ducha powieści, a nawet jest coś, co uznaję za wzór dla innych książek-notka od autora. No, może nie jest to nic nadzwyczajnego, ale bardziej chodzi mi o jej treść :D Autorka zwraca się do nas, recenzentów, zwracając nam uwagę, abyśmy uszanowali innych i nie psuli im radości z odkrywania tajemnic bohaterów.
Niezwykle łatwo popsuć komuś przyjemność płynącą z obcowania z tą historią, przedwcześnie zdradzając opisane w książce wypadki. Dlatego proszę cię, Czytelniczko, abyś tego nie robiła. Jeśli chcesz umieścić w internecie swoją recenzję, miej na uwadze, że inni odbiorcy pragną odbyć podróż z tą książką na własnych warunkach i doświadczyć podczas owej podróży własnch emocji. I to jest dobrze napisane! Tej notki na pamięć powinni nauczyć się wszyscy blogerzy książkowi, vlogerzy i zwyczajne osoby prywatne, które chcą się podzielić swoimi odczuciami. Autorko, za to mega plus!
Ale, ale, zawsze musi być jakieś ale. Nie rozumiem jednej rzeczy. Pozwolicie, że podam Wam dalszą część owej notki...
Teraz, kiedy już znasz zakończenie, możesz przeczytać "Zawsze przy tobie" jeszcze raz! Tak, dobrze czytacie. "Zawsze przy tobie". Do tego tytułu nic nie mam, bardzo fajnie pasowałby mi do powieści (o ile bardziej od obecnego!), ale czy ja nie przeczytałam przed chwilą "Co, jeśli..."? Biorę książkę do ręki, sprawdzam na okładce, wchodzę na lubimyczytac.pl...nie, wszędzie "Co, jeśli...". Rozumiem, że to błąd wydawnictwa, oczywiście każdemu się zdarza, no ale punkty są dobrze wykonaną robotę, a Feeri Young zdażyło się małe potknięcie :)
Ocena: 4.5/5

OCENA KOŃCOWA: 13/20 
PODSUMOWANIE: "Co, jeśli..." Rebecci Donovan to psychologiczna historia o wydarzeniach z przeszłości mających wpływ na teraźniejszość. O tym, jak kształtuje się to, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Razem z Calem chętnie odkrywamy sekrety pozornie idealnego życia Nicole, staramy się odgadnąć, kim jest Nyelle- choć, według mnie, zajmuje nam to troszkę za dużo czasu. Większość wątków jest przewidywalna, chociaż odkrycie końcowej tajemnicy sprawia pewną przyjemność (bo tłumaczy zachowania bohaterów i, oczywiście, szokuje). 
Jednak...ta ksiązką ma w sobie to coś, przez co jej nie odkładasz, a "męczysz" się z nią dalej. Czym to owe "coś" jest-nie mam pojęcia. Ale sądzę, że znacie to uczucie ;)
Czy polecam? Tak, możecie spróbować, chociaż nie powinniście liczyć na zbyt wiele  przygód. A komu? Osobom, którym powolna akcja nie przeszkadza, które chcą porozmyślać o swoim życiu i o tym, co można stracić w pogoni za lepszą wersją siebie.
~~
Oto moje zdanie o tej książce-pewnie macie inne, bo średnia na lubimyczytac jest zadziwiająco wysoka!
Od razu mówię, że ta nieudana próba nie przekreśla serii "Oddechy". Ich także spróbuję, chociaż niemal na pewno odczucia z "Co, jeśli" gdzieś tam w głowie będą :D

Aha, i jeszcze jedno- Kasia, Storm Wind, ja pamiętam o tych nominacjach i obiecuję je zrobić ;)
Pozdrawiam ^^



14 komentarzy:

  1. Ojej... to jak Co, jeśli Ci się nie podobało to nawet nie zabieraj się za Oddechy, bo to powtórka z rozrywki ;) Czytałam tylko pierwszy tom, Powód by oddychać i czuję jakbym w tej recenzji czytała własnie o niej. Bohaterowie denerwujący, styl średni, a autorka ciągle leje wodę. Po tylu zachwytach spodziewałam się czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? :( naprawdę żałuję, bo już dawno nasłuchałam się dobrych opinii o "Oddechach", a po "Co,jeśli..." miałam nadzieję, że jakoś sobie poprawię wrażenie o autorce :/
      No nic, (może) spróbuję i tak. W sumie niedługo wakacje, więc będzie sporo czasu wolnego :D Nadal po cichu mam małą nadzieję, że "Oddechy" się uratują :')
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Planowałam się w końcu zabrać za książki Donovan, ale po tej recenzji jakoś przeszła mi ochota. Może kiedyś, jak książki pojawią się w mojej bibliotece ;)

    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest taki dziwne uczucie... Niby się cieszę, że "dzięki" mnie tego nie przeczytasz, ale w sumie się boję, że tak normalnie by Ci się spodobała, ale przeze mnie jej nie poznasz xD życie na krawędzi :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ja utknęłam na drugiej części z serii "Oddechy" i jakoś nie mam ochoty tego zmieniać ;p
    Pozdrawiam i oby jak najmniej takich lektur! :)

    napolceiwsercu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak pisałam jeszcze "Oddechom" szansę dam, ale przyznam się, że byłam niemal pewna, że mi się spodobają, a tu proszę-tyle negatywnych opinii. Ale się nie poddam :D
      Pozdrawiam także :)

      Usuń
  4. Najpierw raczej przeczytam serię "Oddechy", bo słyszałam o niej wiele dobrego, ale szczerze aż tak bardzo mi się do niej nie śpieszy.
    Powolna akcja raczej mi nie przeszkadza, ale to... zależy, więc zobaczymy czy "Co, jeśli..." mi się spodoba. Na razie nie śpieszy mi się do tej książki, mam wiele innych do czytania.
    Pozdrawiam *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie też powinnam zacząć od serii "Oddechy", bo bardziej polecane, a teraz przy ich czytaniu będę mieć odzucia z "Co, jeśli...". Mój błąd, ale było, minęło :D
      Oczywiście są ludzie, którym ta książka się podobała (nie rozumiem, halo, jak), więc Tobie też może przypaść do gustu ;)
      Pozdrawiam także ^^

      Usuń
  5. Widać, że kilka rzeczy po prostu nie zagrało... Może kiedyś sama zweryfikuję. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby to było tylko kilka :D To nie jest tak że nie zachęcam, ale...powiedzmy, że polecam poważnie się zastanowić ;)
      Pozdrawiam także :)

      Usuń
  6. Nie mam na to ochoty.
    Słyszałam, że książki Donovan nie są książkami wysokich lotów :(
    Pozdrawiam i zapraszam na nową recenzję,
    Isabelle West
    Z książkami przy kawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie było odwrotnie, bo nasłyszałam się dużo dobrego o tej autorce :)
      Pozdrawiam także ;)

      Usuń
  7. Chętnie bym przeczytała i sama oceniła, chociaż wcześniej o tej książce nie słyszalam :))

    http://triviaaboutme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma inny gust, więc mam nadzieję, że Tobie się spodoba :D
      Pozdrawiam ;)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie ogromną motywacją ;) Zostawcie linka do swojego bloga, na pewno wpadnę :D