Strony

1/29/2016

Arystokratyczna społeczność Book TAG

Dzieeń dobry! Dawno nie było Tagów, a choć mam już dwa pomysły na recenzję, postanowiłam wykonać jeden z nich :) . Fajnie, że tutaj nie musimy losować w książkach, ale wszystko zależy od nas ^^
Aha, zapomniałabym podziękować Just yśce z http://coraciemnosci.blogspot.com za nominację, a więc: dzięki xD
~~
1. Doradca - osoba, która zawsze służy dobrą radą i jest wspaniałym powiernikiem
Trudne pytanie na sam początek, bo niemal każdy mądry, brodaty mentor tu pasuje. Ale znając moją miłość do "Zwiadowców" i wiedząc, że niektórzy z czytelników przemkną tylko po tym Tagu okiem, wybiorę Halta z tej właśnie lektury-mądrego, brodatego mentora, który za cenę paru kpin i patrzenia spode łba zawsze chętnie pomoże Ci i posłuży radą.

2. Rycerz - postać niezwykle honorowa, która zawsze staje w obronie bliskich i potrzebujących, jest w stanie dużo dla nich poświęcić
(Nie wybierz Horace'a, nie wybierz Horace'a...) To moze może Jonasz z "Dawcy"? Dobrą robotę wykonał już w pierwszy tomie, a w kolejnych także dobrze wypełniał swoją rolę w wiosce.  Tak, ten bohater fajnie tu pasuje (i ogólnie jest fajny, więc fajnie byłoby o nim wspomnieć. Fajnie, że się powtarzam). 

 3. Karczmarz - bohater o niepowtarzalnym stylu bycia i charyzmie
Jak można zadawać takie pytania? ;-; Niemal każda postać jest niepowtarzalna! Okej, skoro muszę, wybiorę Arlena z "Malowanego człowieka" (i kontynuacji), który nieraz zaskoczył mnie swoją mądrością czy decyzjami (tak w ogóle to bardzo polecam "Malowanego człowieka", nie tylko dla Arlena, ale w ogóle :D)
 4. Skryba - postać, która zapewne tak jak ty, wręcz uwielbia czytać książki
Jako pierwsza przyszła mi na myśl Maggie. z "Atramentowego serca", czyli osoba uwielbiająca książki, "autorka" wielu znanych i trafiających do mnie cytatów o nich. Słyszeliście na przykład o "Zawsze mi mówiłeś, że książki muszą być ciężkie, bo jest w nich cały świat"? :)
 5. Szpieg  - osoba, której "dobrych intencji" od początku nie byłeś pewien i okazała się być zdrajcą bądź po prostu negatywną postacią *możliwy spoiler*
(Ekhmekhm Gwiezdne Wojny pewna postać ekhm). A tak na serio, bo książkowo, to Numer Piąty z "Dziedzictw planety Lorien". Nasz ukochany bezimienny bohater wypełnił obie funkcje: zdrajcy i postaci negatywnej, a do tego zrobić to bardzo dobrze (w sensie że źle xD).
 6. Ostatni w kolejce do tronu - czyli bohater literacki, którego darzysz wielką sympatią, mimo iż nie odgrywa ważnej roli w książce
Było takich sporo, bo, nie wiedzieć czemu, czasem zdarza mi się woleć postacie drugo-lub nawet trzecioplanowe od głównych postaci (zwłaszcza tych z serii "Zrobiłbymtoalemisięniechceniedamradypffpomocy"). Najbardziej jednak pasuje mi tutaj Ragen, także z "Malowanego człowieka" (własnie go czytam i bardzo bardzo mi się podoba, więc przepraszam :') ). Mimo, że pojawia się tylko w jednym tomie, kocham go za styl bycia, wykonywaną pracę i bijące od niego dobro. Kto już spotkał taką postać wie, o czym mówię :)
 7. Władca - postać, która już na zawsze będzie dla Ciebie kimś naprawdę ważnym
Opowiem Wam pewien żart. Gotowi? "Ktoś inny pasuje tu bardziej od Willa Treaty'ego". Haha, bardzo śmieszne, wiem. No ale w sumie też prawdziwe. Nie wiem czy Will sprawdziłby się jako król (zakładam, że by się nie sprawdził, ale ćsiii), ale jak mogłam dać kogoś, kogokolwiek innego? 
~~
Dość nietypowy Tag, bo aż 2 razy użyłam tej samej książki :D Ale to chyba normalne, skoro "Zwiadowcy" to mój a namber łan, i to jeszcze dziejąca się w średniowieczu, a "Malowany człowiek" to moje nowa perełka czytelnicza <3

1/20/2016

(#21?) "Skrzydła Nielota" L. von Degaaris

Możliwe zdziwienie znakiem zapytania, ale już wyjaśniam. Otóż autorka bloga "Skrzydła nielota", poprosiła mnie o napisanie recenzji na temat jej historii, na co bardzo chętnie się zgodziłam, gdyż, jak już może wiecie, uwielbiam historie fantastyczne. Niestety nie mam szczęścia do ciekawych blogów z wartymi przeczytania opowiadaniami (cóż, czasem dlatego, że piszą je osoby z widocznym brakiem talentu). Jak było ze "Skrzydłami nielota"? 


Głównym bohaterem i zarówno narratorem jest siedemnastolatek Kevin-z dość nieciekawą sytuacją rodzinną, ale poza tym niewyróżniający się niczym szczególnym wśród rówieśników. Takie też wiódł życie-jak każdy inny nastolatek-do dnia, w którym siostra jego jedynego najlepszego przyjaciela zostaje postrzelona, oskarżenia spadają na niego, a on sam przenosi się do dziwnej, fantastycznej krainy... W obliczu tego wydarzenia wszystkie inne problemy szybko zostają zetknięte na drugi plan. Jak ziemski nastolatek poradzi sobie w świecie, gdzie panują średniowieczne zwyczaje, ludzie mieszkańcy podzieleni są na dwie rasy (z czego każda dosłownie nie może znieść drugiej!) i-co najgorsze-wszędzie pojawia się wyjątkowo irytujący blondasek?

Fabuła
W "Skrzydłach nielota" mamy dość podobny schemat jak w innych książkach fantastycznych; nieludzkie stwory, średniowieczny klimat, a nawet wątek uczeń-mistrz. W naprawdę niewielkim stopniu  wpłynęło to jednak na zaskakiwalność szybko pędzącej akcji-  przyznaję bez bicia, że nie mogłam przewidzieć niemal żadnego wydarzenia czy uznać jakiejkolwiek przygody za nudną czy oklepaną. Gdybym miała określić fabułę jednym słowem, użyłabym "pomysłowość"-ciągle coś się dzieje, a czytelnik z chęcią śledzi kolejne wydarzenia-wesołe, smutne czy poważne. 
Tutaj chciałabym też rozwinąć wątek dwóch różnych ras. Nie powiem, za którą z nich odpowie się Kevin, gdyż byłby to za duży spoiler, ale pomysł tak dwóch, zupełnie sprzecznych grup postaci wyszedł autorce wprost świetnie. Przewijając kolejne strony, z niecierpliwością czekałam na kłótnie przedstawicieli tych dwóch narodów-Vanatów i Archerów. Uwielbiałam humor, który jest tam widocznie obecny :D
Ocena: 4.5/5

Bohaterowie
Do tej pory nie wiem, czy lubię głównego bohatera. Niby go rozumiałam-nagle znalazł się sam w obcym świecie, do tego mając w pamięci wydarzenia z dnia poprzedniego. Każdy był od niego inny, każdy był wrogi. Na początku czułam do niego naprawdę dużą sympatię-ale niestety musiał to zepsuć swoim wtykaniem nosa w zdecydowanie nie swoje sprawy. "O co chodzi? Powiedz!" "Dlaczego jesteś taki smutny? Przecież widzę, że coś się trapi." "Ooo, a co tam masz? Nie pozwalasz mi tego dotykać? Tym bardziej muszę to mieć!". Kevin najzwyczajniej w świecie nie potrafił uszanować cudzej własności. Oczywiście, na plus były inne cechy jego charakteru, takie jak pomysłowość, odwaga, humor czy nieustępliwość.
Dalej mamy Luara, wspomnianego przeze mnie "irytującego blondaska". Do niego też mam dość bardzo mieszane uczucia. Nie mogłam przymknąć oka na jego wady- zarozumiały podrywacz przekonany o swojej wyższości, to fakt. Ale w środku, niemal wbrew sobie, bardzo polubiłam go za nieustępliwość, humor i styl bycia.
W "Skrzydłach nielota" pojawia się dużo bohaterów pobocznych-jak dla mnie aż za dużo, przez co łatwo się pogubić. Akcja skupia się wokół Kevina i blondaska, a część pozostałych nie ma nawet wykreowanych zbyt dobrze charakterów, przez co nie możemy ich poznać.
Uwaga: Autorka nie skończyła jeszcze swojej historii, więc wszystko może się zmienić! :)
Ocena: 4/5

Styl pisania
Tutaj nie mam niemal żadnych uwag, Lauvinda pisze lekko, klimat jest typowo fantastyczny, a wątki zwykle sprawnie się łączą. Ogromnym plusem, którego nie opanowali jeszcze niektórzy "pełnoprawni" autorzy, jest umiejętność opisywania-miejsc, uczuć, przemyśleń. Autorka robi to naprawdę świetnie, nie nudzi, zaciekawia, a jej opisy są plastyczne i przejrzyste. Za to wielkie brawa! :)
Niestety muszę wspomnieć jeszcze o występujących tam błędach. Gdzieś zabrakło kropki, gdzieś pojawił się niepotrzebny przecinek, jeszcze indziej znalazłam powtórzenie...Sama jednak piszę i wiem, jak ciężko napisać chociażby stronę A4 bez błędu :D
Ocena:4.5/5

Oprawa graficzna
 Przecudnie przecudna-tak w skrócie. Kiedy tylko wchodzimy na bloga, jako pierwsze w oczy rzuca się cudowne, tajemnicze zdjęcie czarnowłosego mężczyzny z błękitnymi szkrzydłami. Do tego bardzo zastanawia nas jego poza i uczucia, która wyraża twarz- złość? Strach? Cierpienie?
Po drugie, spis rozdziałów jest w jednymi miejscu, ładny, przejrzysty i szybki w obsłudze. Dodatkowo, pod koniec każdego rozdziału zajdują się słowa "czytaj dalej...", które odsyłają nas do kolejnego.
Następnie, co jest OGROMNYM plusem i za co autorce należą się OGROMNE brawa jest samodzielne spisanie krótkiego słowniczka Archerów i Vanatów, a także narysowanie mapy, która jeszcze bardziej uplastycznia i urzeczywistnia czytaną przez nas historię.
Jeśli chodzi o czcionkę, czyli chyba najważniejszy punkt szaty graficznej, to zarówno ta zwykła, jak i tytułowa nie daje pretekstu do żadnych uwag :)
Ocena: 5/5

OCENA KOŃCOWA: 18/20
PODSUMOWANIE: "Skrzydła nielota" Luavindy von Degaaris to bardzo fantastyczna historia, pełna przygód i humoru. Mamy tutaj wyraźny kontrast między bohaterami, plastyczne opisy i zaskakującą akcję. Dlatego zapraszam wszystkich do zapoznania się z historią Kevina-bo warto. Jak już wspominałam, autorka nie skończyła jeszcze opowiadania (na razie przeczytać możemy 27 rozdziałów), więc najciekawsze przed nami! :)

~~ 
Dzień dobry wszystkim :D 
Po raz pierwszy recenzuję bloga-czy po raz ostatni, nie wiem-ale powiem Wam, że to zupełnie coś innego niż opisywanie książki papierowej. Polecam wszystkim bloggerom-fajna odskocznia i sposób na zdobycie doświadczenia :) 

1/13/2016

(#20) "Światło, którego nie widać" A.Doerr

Dzisiaj oto tutaj przed Wami rececnzja książki, której sama z siebie nie przyczytałabym niemal napewno. Nie wiem czy wspominałam, ale "Wszechświat kontra Alex Woods", czyli poprzednie 20/20 poleciła mi booktuberka Maja. Tak było i tym razem, chociaż w przypadku tej książki czegoś mi zabrakło. Nie żałuję jednak, że mogłam ją przeczytać (mimo tej znienawidzonej przeze mnie tematyki wojennej!)


II wojna światowa. Już na pierwszych stronach powieści poznajemy Marie-Laurę, niewidomą szesnastolatkę, uczącą się poznawać świat przez słuch i dotyk. Pierwszy raz spotykamy ją, gdy chowa się w mieszkaniu podczas bombardowania. Dlaczego jej budynek przetrwał, mimo, że inne zostały zniszczone? Jaką tajemnicę skrywał jej ojciec?
Po drugiej stronie barykady mamy Wernera Pfenninga-bardzo uzdolnionego i bardzo blondwłosego szeregowca. Osiemnastolatek ma za zadanie przechwycać wrogie transmisje radiowe. On także jest świadkiem bombardowania.
Z następnymi rozdziałami cofamy się o pare (lub parenaście) lat wcześniej, aby trzecioosobowy narrator w czasie teraźniejszym mógł nam wszystko wyjaśnić. Dowiadujemy się o dzieciństwie każdego z bohaterów, lepiej poznajemy ich charakter-i, co najważniejsze, dowiadujemy się, dlaczego dziewczyna z Paryża i chłopiec z Niemiec spotkali się w tym niezwykłym mieście. Dodając do tego nieustępliwego, niemal przerażająco cierpliwego Niemca, Von Rumpla, starą legendę o tajemniczym Morzu Ognia, którego posiadacz nie może umrzeć, oraz liczną grozę niebezpieczeństw i niepewności...
...Otrzymamy zaledwie część tego, co znajdziemy w "Świetle, którego nie widać".

Fabuła
Naprawdę świetna, choć momentami nieco nużąca. Znacie to uczucie, kiedy podczas czytania czyta się Wam świetnie i nie chcecie przestać, ale gdy odkładacie książkę nie macie palącej potrzeby jej dokończyć? Ja tak miałam, chociaż tylko na początku.
Tutaj mogę niektórych zaskoczyć, ale "Światło, którego nie widać" niemal nie ma w sobie wątku miłosnego. Mimo, że zazwyczaj jest mi to dość obojętne, kto z kim będzie, teraz bardzo bym chciała połączyć pewnych bohaterów. A co najgorsze, w chwili, gdy moje marzenia zaczynały się spełniać...
hm, stało się coś, czego, delikatnie mówiąc, się nie spodziewałam.
Bardzo spodobał mi się w tej książce, jakby to powiedzieć, wątek łączenia różnych wątków. Ciężko mi to opisać, ale, np. bohater dzieciństwa Wernera i jego siostry, Jutty, jest rodziną Marie-Laure. Dowiadujemy się o tym gdzieś w połowie książki, chociaż nie jest to zupełnie jasno napisane-musimy domyślić się tego sami.
W lekturze cały czas coś się dzieje, bohaterowie i przebieg wydarzeń nie pozwalają nam się nudzić, a Doerr nie raz przeraża kreatywnością i realizmem tego, o czym pisze. Wiecie, dlaczego takie książki czyta się tak ciężko? Bo nie możemy powiedzieć "Spokojnie, tego nie ma, to się nie działo naprawdę..."
Ta książka jest naprawdę trudna. Nie koloryzuje okrutnej prawdy, nie zataja niewygodnych faktów. Mimo to (a może-przez to?) jest naprawdę piękna i warta polecenia.
Dlatego też polecam osobom w wieku powyżej 12 lat z dwóch powodów, z czego pierwszy widnieje powyżej, a drugi brzmi: osoby młodsze mogłyby się zwyczajnie nudzić.
Ocena: 4,5/5

Bohaterowie
Znacie to powiedzenie: "Nie zaczynaj lubić bohatera książkowego. Autor przewidzi to i twoja miłość zginie"? Tak było i w tym przypadku, chociaż oczywiście nie zdradzę o kogo chodzi.
Opis zacznę od Marie-Laure. Mimo, że była niewidoma, zawsze nosiła głowę wysoko, nigdy się nie skarżyła, zawsze była pewna że to, co czyni, jest słuszne. Uwielbiam takie bohaterki-silne, pewne, a jednocześnie zarażające dobrą energią.
Werner szybko zdobył moje serce przez wygląd (śnieżnobiałe włosy mogą wyglądać dziwnie, a do tego niemal nie wiem, jak on wyglądał, ale od czego jest wyobraźnia?), charakter, decyzje, przemyślenia...Mimo, że wierzył w słuszność swoich czynów, nie dał się zaślepić. Do tego był też ogromnie inteligenty. Gdyby taki człowiek miał szansę naprawdę powiększać swoje umiejętności, niewątpliwe, że niedługo mielibyśmy latające samoloty czy podwodne samoloty. Serio.
Większość pozostałych bohaterów nie ginęła w tłumie, ale nie będę ich opisywać. Wspomnę tylko o moim uwielbieniu dla Etienne, niechętnym szacunku do von Rumpla i chęci jak najszybszego spotkania na żywo dowódcy przyszłej drużyny Wernera (nie zdradzając kto to ;) )
Ocena: 5/5

Styl pisania
Fenomenalnogenialny. Autor, podobnie jak cała książka,  nie zataja żadnej prawdy. To, jak Doerr pisze, niemal zmusza nas do zastanowienia się nad okrucieństwem II wojny światowej. Styl pisma jest łagodny, twardy, ostry, prawdziwy i współczujący w jednym.
Pod spodem dorzucam jeszcze cytat, który według mnie bardzo ciekawie opisuje i wyjaśnia tytuł.

Jak nazywamy światło widzialne? Nazywamy je kolorem. Ale spektrum fal elektromagnetycznych rozciąga się od zera do nieskończoności, a zatem, dzieci, z matematycznego punktu widzenia całe światło jest niewidzialne.

Właśnie, tytuł...Rzadko w ogóle o nim wspominam, wiem, ale teraz muszę zauważyć, że mimo, iż przyciąga wzrok, jest tajemnicze i ciekawe, niemal nijak pasuje mi do treści.
Ocena: 4,8/5 

Okładka
Przecudna, a jeśli ktoś się nie zgodzi, to ja kompletnie go nie rozumiem. Cudnie cudna, oryginalna, mroczna, tajemnicza i po prostu przepiękna. Nie wiem czy wiedzieliście, ale wydawnictwo Czarna Owca nie zmieniła oryginalnej okładki-według mnie wyszło im to na plus, bo efekt jest powalający.
Niestety, i tutaj nie będzie 5/5, a dlaczego? Niby błachostka, ale... brak spisu treści. A w książce chronologia niemal nie ma znaczenia-mamy rok 1944, potem 1936, potem lipiec 1944, potem sierpień 1944, a potem znów styczeń 1990. Miejscami brak ładu i składu naprawdę mocno mi przeszkadzał, więc mimo całkowitego oczarowania okładką, nie moge dać maxa.
Ocena: 4/5

OCENA KOŃCOWA: 18.3/20
PODSUMOWANIE: "Światło, którego nie widać" Anthony'ego Doerra to piękna, wstrzącająca i przede wszystkim prawdziwa książka o okrucieństwie wojny, odwadze i zbyt szybkim dorastaniu. Polecam osobom o niemal wszystkich gustach czytelniczych-pamiętajcie, że ja (oprócz podręcznika od historii) nie przeczytałam żadnej książki o tematyce II wojny światowej (i, szczerze mówiąc, nadal nie zamierzam), a tą lekturą jestem oczarowana. To jak, przeczytacie? Bo naprawdę warto! :)

~~
Książka zmieniająca życie...!
Ryczałam, płakałam, UWIELBIAM!
Czy ja miałam takie odczucia? Raczej nie, chociaż naprawdę wieele vlogerek i blogerek tak zapewne opisałoby "Światło, którego nie widać". Ja zgadzam się z nimi oczywiście w kwestii świetności książki :D